Dni dość
szybko mijały, zbliżał się mój pierwszy dzień w szkole. Codzienne treningi i
teraz gratis treningi w szkole. Zakwasy będą jak nic. Jeszcze muszę odebrać
mundurek, chyba dziś to zrobię, bo jest trzydziesty sierpnia. A dostałyśmy tydzień
wolnego.
Weszłam do
pokoju Minki’ego i zastałam go leżącego na kanapie. Czytał jakieś czasopismo o
modzie.
- Wstawaj
leniu i chodź ze mną po mundurek.
- Sorry, ja
nie chcę nigdzie dziś wychodzić. Słońce za mocno świeci, a mnie się krem
skończył. A nie chcę się przez przypadek na czerwono opalić.
- O matko,
ale ty masz wymagania. Nie to nie. Nie jesteś jedyny w zespole. Kiś się w domu
księżniczko! – wyszłam z pokoju trzaskając drzwiami.
- JR! Chodź
do mnie!
- Idę! Pali
się, czy co? Jest rano nie krzycz tak. – wyszedł zaspany z pokoju. W samych
krótkich spodenkach.
- Po
pierwsze chodź ze mną po mundurek do szkoły, bo księżniczce się jakiś krem
zużył i nie może wyjść na słońce, a po drugie zacznij ćwiczyć, bo fanki chcą,
żebyś miał ABS, a nie ... Dobra nie wiem jak to nazwać, pustkę?
- Dobra.
Tylko nałożę jakąś bluzkę. To może pójdziemy dziś na siłownię, lub do Sali
treningowej o ile będzie wolna.
- Arasso.
(Dobrze)
Po chwili
wrócił w białej koszulce z napisem „NU’EST”.
- Taaa…
Fanki cię na pewno nie poznają. Super.
- O to była
ta z napisem. Chciałem tą drugą. Aron brałeś moją białą bluzkę?
- Masz ją na
sobie, pabo. (idiota) – powiedział Youngmin.
- Ale nie
tą. Tą co ostatnio ty nosiłeś, ta z czarnymi plamkami.
- A była
jakaś. Sprawdź u Minhyun’a.
I tak każdy go odsyłał. Postanowiłam pomóc mu
w szukaniu. Jak się okazało leżała na szafce w kuchni. Ciekawe co ona tam
robiła.
Jak się ogarnął to poszedł ze mną do szkoły.
Odebraliśmy kremowo granatowy strój. Dyrektorka życzyła mi miłej końcówki
wakacji i pobytu w jej szkole. Potem poszliśmy do wytwórni, bo jako lider
musiał coś załatwić. Czekałam na niego na ławeczce przed budynkiem. Po jakiś
dziesięciu minutach chłopak wrócił z reklamówką w ręku.
- Co tam
masz? – zapytałam z ciekawości.
- Czapeczki
dla chłopaków, na jutro.
- To gdzie
wy idziecie?
- Mollayo
(nie wiem). - w odpowiedzi tylko
westchnęłam i szłam za nim.
Potem
poszliśmy na siłownię. Ja sobie na rowerku i bieżni zasuwałam, a Junior
podnosił ciężarki.
Nazajutrz
zaczęłam od rana przygotowywać się do szkoły i zadzwoniłam do Yi Hye Ri.
Uzgodniłam z nią kiedy mam z dziewczynami przyjść, no niby takie sprawy liderka
powinna załatwiać, ale zapewne teraz się opala i podrywa jakiś chłopaków. Chłopaki
chcieli, żebym poszła z nimi dziś do paku, lub na plac zabaw. Trochę mnie ta
druga propozycja zdziwiła, no bo chyba na to już są za starzy, chociaż po
NU’EST nic nie jest wiadome. Bo jak mi Ren opowiadał, że go kiedyś jakiś facet
w publicznej łazience pomylił z dziewczyną i myślał, że do złej toalety wszedł
no to nic mnie już nie zdziwi.
Przed
wyjściem przebrałam się w krótkie jeans’owe spodenki, biały crop top i do tego
jasne sneakersy. Poprawiłam makijaż na nieco mocniejszy i wzięłam pod kolor
torebkę. Gotowa czekałam w salonie na chłopaków, którzy dopiero po paru
minutach wyszli z pokojów.
- Dobra, to
co? Idziemy na plac zabaw? – zapytał wszystkich lider.
- Ne. (Tak) –
odpowiedzieli chórkiem.
Gdy
doszliśmy na miejsce okazało się, ze jest tam bardzo mało dzieci, około pięciu
naliczyłam.
- Megu,
możesz coś nam zaśpiewać? Słyszałem, ze czasem sama piszesz piosenki, mogłabyś?
– spytał mnie Beak Ho.
- Teraz, ale
tu są ludzie.
- W
przyszłości będziesz prze większą publicznością śpiewać, więc…
- No dobrze…
Jak długo emocje tłumić mam,
Zawsze ta kamienna twarz,
Ludzie, na których mi zależało
uciekli,
Zapomnieli o mnie na zawsze
Teraz sama tutaj stoję,
Każdy patrzy z pogardą na mnie
Nie mam dokąd iść,
„Najlepiej zapaść się pod ziemię”
mówili.
Nic nie mam do stracenia,
Gdy skoczę nikt nie będzie za mną
płakał.
Będą się śmiać i cieszyć, zaś mnie
już nie będzie.
Zostanę stróżem, będę pilnować
Ciebie,
Może jedyny mnie dostrzeżesz i
otworzę się przed tobą,
Wspólne rozmowy, zabawy
Rzeczy, których za życia nie robiłam,
Wszystko nabierze kolorów,
Znów się uśmiechnę, stanę się nową
osobą.
- Wooooooow –
przeciągał Aron – Masz cudny głos, i piękna piosenka. – wszyscy przytaknęli.
- Um.
Kommawo (Dziękuję). To gdzie najpierw idziemy, bo nie chce mi się już huśtać?
- Tam na
wspinaczkę chodźmy! – krzyknęli razem.
- O rany, co
za dzieci.
- Też byś
pewno chciała być w innym miejscu? – obok mnie został tylko Ren.
- Nie, jest
dobrze. Lubię patrzeć jak moi przyjaciele się cieszą.
- To co
idziemy dołączyć, czy kupić ci coś do picia?
- Może
chodźmy coś kupić, bo troszkę mi w gardle zaschło.
- Tak jak
myślałem, to chodź.
Złapał mnie
za rękę i pociągnął w stronę malutkiej budki z chłodnym piciem i lodami.
Wybrałam herbatkę jaśminową, a on zwykłą cole. Usiedliśmy na ławce i
obserwowaliśmy jak reszta wspaniale się bawi.
- O kurczę, jest już po dwudziestej pierwszej, trzeba się zbierać! – krzyknęłam.
- Yhym, już
idziemy, było świetnie. Dawno tak się nie bawiliśmy. – mówił Minhyun.
- Cieszę
się, że wam się podobało. Wyszaleliście się porządnie?
- Ne (Tak).
- Czyli
możemy wracać. Niby jest późno, a gorąco.
- Podobno
zapowiadali burzę.
- Co?! Nie
błagam, ja nie chcę burzy.
- Boisz się?
– zapytał mnie Ren
- Tak, od
dzieciństwa. Nie mogę zasnąć w burzy, boję się sama gdzieś iść.
- Masz nas,
my zawsze we wszystkim ci pomożemy, i oczywiście wesprzemy – odpowiedział JR.
- Dziękuję.
Dobrze, że z wami zamieszkałam i was poznałam, bardzo się cieszę.
I poszliśmy
do dormu. Nikt nie był jeszcze śpiący, więc zadecydowali obejrzeć jakiś smutny
film. Zamiast tego ktoś włączył komedię romantyczną, i tak upłynął nam czas.
_________________
Wreszcie udało mi się go napisać, nie za bardzo mi się on podoba ale cóż.
Przepraszam, że to tak długo trwało, ale moja wena miała urlop i jeszcze w całości nie wrócił. Mam nadzieję, że rozdział jako tako wyszedł, zapraszam do czytania ^.^