piątek, 24 maja 2019

Co wy na to?

Wiem, że pewnie nikt tu już nie zagląda (ja to robię bardzo rzadko), ale no - co powiecie na to, abym poprawiła to opowiadanie z tym, że bym kilka wątków zmieniła. Tak to jest jak się zaczyna porządniej z pisaniem i potem do tego wracasz i aż wstyd XD

Tyle, że wstawię potem to tutaj jak i na wattpada ;) Ewentualnie samego wattpada


See ya~~

poniedziałek, 14 marca 2016

4 year with NU'EST





4 lata od debiutu właśnie mijają :') Czyż ten czas nie leci za szybko? 




~~~~~~~~~~~~~
Co do nowego opowiadania, ankieta nadal aktualna ;) 


(Mam już delikatny zarys fabuły :o )

 (na pewno będzie lepsze od tego tutaj :')  

piątek, 8 stycznia 2016

Rozdział 26 - The End

Na wiosnę wróciliśmy do Korei, do naszego domu. Noona Stars w końcu wzięły się porządnie w garść, nareszcie była ogłoszona oficjalna data debiutu. Wreszcie! W szkole było już pewnie, że nie zdam. Nikt nie uwzględnił moje żałoby, i mojego bezpieczeństwa. Nikogo to nie obchodziło. Poprawiłam swoje stosunki z Renem do tego stopnia, że zostaliśmy parą. Powiedzieliśmy o tym dla CEO, który to zaakceptował, jednak z prośbą, by puki co tego nie ogłaszać dla fanów. Nie chcieliśmy mieć startu z skandalem.
- Megumi, w bok, wyskok! Łokcie do siebie i kolejny wyskok! Przykuc! - krzyczała nasza choreografka. Był to dosyć skomplikowany układ. Nasza piosenka była energiczna i żywa, a w teledysku nie miało być jakiś słodkich scen, by od razu widzowie dostali cukrzycy. To był silny i zdecydowany koncept. Mieliśmy wejść z takim rozmachem.
- Yoona, spokojnie. Jak będziesz taka spięta, to nie uda Ci się zrobić tego szpagatu.
W odpowiedzi dziewczyna delikatnie przytaknęła głową. Po chwili się rozluźniła i wykonała bardzo dobrze swój ruch. Taniec zostawiliśmy na sam koniec. Wokal i rap były idealnie dopracowanie. Nawet już zaczęliśmy nagrywać fragmenty do teledysku. Po parogodzinnej próbie wszystkie byłyśmy wykończone. Choreografka poszła sobie, by zająć się trainee. My wygodnie opadłyśmy na podłogę, jednak spokój nie trwał długo, ponieważ do sali weszło NU'EST.
- Fajnie was widzieć takie zmęczone. - powiedział Baekho i podszedł do Yoony. Oww, oni razem tak słodko wyglądali.
- Meguś~! - podniosłam delikatnie głowę zauważając Minki'ego idącego w moim kierunku.
- Oppa, podaj wodę.
Chłopak skręcił trochę w moje prawo biorąc butelkę z moim upragnionym w tamtej chwili napojem. Jak gdyby nigdy nic, jakby zapomniał, ze waży "trochę" więcej ode mnie usiadł sobie na moim brzuchu. Chciałam go zrzucić, jednak silna aż tak to ja nie jestem.

Jeśli chodzi o poprzednie wydarzenia... Udało się znaleźć jeszcze 2 osoby zamieszane w śmierć moich rodziców. Jak się okazało, nie tylko ich zabili, było jeszcze parę rodzin. W sądzie dostały swój wyrok, który moim zdaniem był stanowczo za krótki. Nikt już nam, nie zagrażał. No fakt, zapomniałam o LOVE's. Szykuję się na śmierć z ich strony, gdy mój związek z maknae zostanie ujawniony. Jasona mimo, że znaliśmy bardzo krótko zaprosiliśmy na trochę do siebie. Nasi ochroniarze się także do nas strasznie przywiązali i wykupili dom obok nas. Czasem zastanawiałam się czy współczuć Danielowi, ze jest w tym domu z samymi dziewczynami, czy jednak nie. Jak się nie pobija to będzie dobrze.

Wstałam z podłogi, gdy ubłagałam Rena, by ze mnie zszedł. Podeszłam do lustra pogładziłam się po związanych w kucyka włosach. Nawet ładnie w nim wyglądałam, jednak po prostu nie lubiłam mieć ich jakkolwiek spiętych. Szybko gumka został rzucona przeze mnie w drugi róg sali. Potem wszyscy się dziwią, że mi starczają na jeden dzień, kiedy mam próbę. Zanim uda mi się rozplatać moje grube kłaki, ona się trochę naderwie, a potem to przy okazji jakoś cudownie znikają. Sprzątaczki to się na mnie wzbogacą. Pewnie po debiucie będą je sprzedawać, phy. O czym ja myślę? Zastanawiało mnie, czy będziemy miały jakiś fanów, moją obawą było to, ze coś nam nie wyjdzie, wyśmieją nas, a na końcu zapomną. Nie chciałam tego.

~~*~~

Po paru tygodniach, bardzo ciężkiej pracy pracownicy mogli już zobaczyć dosyć pokaźne efekty. MV było już skończone. Śpiew i tanie dopasowany, a nas zżerała trema. O północy miało ono wyjść na światło dzienne, by zobaczył je cały świat. Westchnęłam cicho i wtuliłam się w klatkę piersiową Choi'a. Siedzieliśmy razem, wygodnie na mięciutkim fotelu. On zaś pogłaskał mnie delikatnie po włosach i szeptał jakieś słowa do ucha, bym zapomniała chociaż na chwilę o stresie.
- No to, wypuszczamy nasze dziewczyny do internetu! - krzyknął ktoś z niewielkiego tłumu ludzi zgromadzonych przy laptopie.
Na piątek mimo wszystko byłyśmy umówione na występ w Music Bank. Menadżerka też mówiła coś o innych programach. Na chwilę obecna nie liczyło się dla mnie nic, poza chłopakiem na którym siedziałam.
- Jak będę mieć debiut powiem o naszym związku. - powiedział i przejechał swoim nosem na mojej szyi.

~*~

Teraz stoję tutaj, obok Ren'a, który sekundę temu ogłosił swoim fanką, że jego serce jest już zajęte. Niektóre dziewczyny rozpłakały się ze smutku, jednak większość nam gratulowała. Nasz zespół przez dwa miesiące stał się dosyć popularnym girlsbandem. Częste koncerty i trasy były trochę wyczerpujące, ale my sobie obiecałyśmy, ze nie będziemy się przemęczać tak na siłę. Wiadomo, każdy ma czasem słabsze dni. Przez to, że razem stawałyśmy na scenie stałyśmy się ze sobą jeszcze bardziej zżyte.
Baekho i Yoona postanowili trochę poczekać z ogłoszeniami. Tak samo jak Aron i Minjae. Reszta zespołu nadal zarywa do dziewczyn.


"Maknae zespołu NU'EST ogłosił swój związek z najmłodszą członkinią nowego zespołu, który należy do tej samej wytwórni. Jak długo przetrwa ich związek?" 
Takie informacje były widoczne chyba we wszystkich portalach plotkarskich 






_________________________________________________________
Tak o to kończy się ta opowieść. Pewnie nie spodziewaliście, się że to będzie już koniec, ale niestety... 
Zaczęłam to opowiadanie pisać na początku tylko dla siebie, czytając inne opowiadania, wtedy coś mnie tknęło i zaczęłam to pisać, a potem wrzucać na bloga. Początkowy zarys wyglądał zupełnie inaczej. Tak ostatnio czytałam to od początku zastanawiając się - Jak ja mogłam coś takiego napisać? 
W sumie teraz gdybym miała się za tą historię zabrać od nowa wyglądałoby to trochę inaczej. Dziękuję za wszystkie komentarze i osobom, które wytrwały z tym do końca. Przepasam także,. ze to tak szybko zakończone, jednak chyba gdybym to jakoś przedłużała nie miałoby to jakiegoś takiego sensu. {To to w ogóle jakiś miało? xD}   Dwa lata robią jednak różnicę, która jest widoczna w początkowych i ostatnich rozdziałach, chyba, ze to tylko mnie się tak wydaje. To jest takie krótkie, nie wiem co tu jeszcze dopisać. W sumie końcówka też miała być inna, ech... 
No cóż, jeszcze raz za wszystko przepraszam i dziękuję ♥ Mam nadzieję, że będziecie mi dopingować również przy nowym opowiadaniu, które niedługo zacznę pisać. 



LOVE's czekajcie dzielnie na mój comeback jak i naszych NU'EST.

Fighting!






Pewnie zauważyliście, od jakiegoś czasu widnieje ankieta, gdzie możecie głosować na rodzaj następnego opowiadania!






czwartek, 24 grudnia 2015

Wesołych


Wesołych świąt 
wooah, to już drugie święta z tym blogiem :') 

Przepraszam przy okazji za mą nieobecność, ale postaram sie nadrobić to jakoś ;; 
Więc.... 
Wesołych świąt, byście mieli dużo pieniędzy na kpopy, i na co tam jeszcze chcecie

Zdrowia
Szczęścia

I cierpliwości w czekaniu na nowe rozdziały :')

:**

wtorek, 15 września 2015

Rozdział 25.5 {One shot +18)

Na wstępie -  Yuki, ty tego nie czytasz!  

I jest to moje 1 opowiadanie tego typu, więc proszę o wyrozumiałość ;)


Rozdział 25.5 {One shot +18}

「Megumi x Ren」


Wszyscy sobie gdzieś poszli, jedni na wycieczkę, drudzy do miasta, a trzeci hm… chyba poszli trenować. Ja natomiast zostałam w domu z Ren’em, ponieważ upierał się, ze nie zostawi mnie samej w domu, czuję się czasami jak jakieś bóstwo. Każdy się o mnie troszczę, boją się nadal o mnie, jak chce iść do sklepu to co najmniej 3 osoby muszą iść ze mną, eh…
Siedzieliśmy na kanapie i oglądaliśmy jakiś horror, oczywiście włączył go Minki. Według mnie był nudny, no ale cóż, nie chciałam się z nim kłócić. Oparłam głowę o jego lewę ramię. Chłopak odgarnął moje włosy z policzka i kontynuował oglądanie.
Ciągle nie mogłam uwierzyć, że to co się ostatnio wydarzyło to nie był tylko sen. To była rzeczywistość. Jednak najlepsze w tym wszystkim to, ze mam nadal na kogo liczyć, że mnie nie porzucili. Tylko smutno, bo to przeze mnie musimy przekładać datę debiutu…
>Ren zaczął jakoś dziwnie kręcić się na sofie. Spojrzałam na niego, a w jego oczach ujrzałam coś dziwnego. Wyrażały pożądanie i tęsknotę. Szybko gdy złapaliśmy kontakt wzrokowy młody mężczyzna złączył nasze usta w bardzo namiętnym pocałunku. Przez moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz. Choi naparł sobą na moje cało i położył mnie na wersalce, a sam zawisł nade mną nadal mnie całując. Swoje ręce wplotłam w jego długie i piękne włosy, zaczęłam je gładzić, przeczesywać czasem nawet targać.
Dosyć szybko jego pełne usta przeszły na moją szyję i obojczyki. Ja natomiast poza rozpinaniem koszuli Ren’a rozmyślałam kto był taki mądry i je wymyślił? To ma za dużo guzików, jeszcze do tego takie małe otworki, że palce i paznokcie bolą. Gdy udało mi się skończyć tą prace odrzuciłam górne odzienie mężczyzny. Otwartymi dłońmi jeździłam po jego nagim torsie. Był idealnie wyrzeźbiony. Treningi się opłaciły. Moja bluzka także znalazła się na miejscu jego ubranie.
Za każdym całusem na ciele czułam, jakby jego pocałunki były bardzo gorące. Czułam to pożądanie, jednak miałam obawę. Przenieśliśmy się najpierw do siadu, a potem Minki wstał, ja oplotłam go swoimi nogami wokół jego bioder, ręce zawiesiłam na szyi. Chłopak zaprowadził nas do swojego pokoju. Ułożył mnie delikatnie na pościeli przyjmując poprzednią pozycję, jednak tym razem ja go popchnęłam i zamieniliśmy się rolami, byłam na górze. Zrobiłam mu parę pięknych malinek, których za łatwo pewnie nie zakryje, no cóż. Wodziłam językiem po jego ciele starając się zapamiętać każdy skrawek. Przy jego sutkach zataczałam piękne kółeczka i podgryzałam je. Podobało mu się to. Niestety gdy doszłam do pępka mu się znudziło bycie pasywnym i znowu zmiana.
W mgnieniu oka pozbył się mojego stanika, dziwiło mnie to, że tak sprawnie go rozpiął. Może ćwiczył? Dopiero teraz ogarnęło mnie zawstydzenie. Adamie, Ewo czemuście zjedli ten zakazany owoc? Przez was posiadamy uczucie wstydu. Może to jednak dobrze… Wracając, Ren wodził swoimi chudymi palcami po moich piersiach i brzuchu. Moja twarz chyba przybrała kolor pięknego, dojrzałego pomidora.
- Kocham cię Megu. – wyszeptał mi do ucha i rozpiął rozporek moich spodni.
Nic mu nie odpowiedziałam, wiedziałam, że mój głos byłby zbyt drżący by cokolwiek zrozumieć. Zdjął moje dolne ubranie i pieścił wewnętrzną stronę mych ud. Pojękiwałam cicho. Spoglądałam na niego spod zamglonych oczu. Był taki cudny. Jednak tęskniłam za jego blond włosami, a minęło dopiero parę miesięcy od ich pofarbowania.
Nie zmieniając pozycji, prawie na ślepo ściągnęłam spodnie Ren’a i przez materiał bokserek masowałam jego przyrodzenie. Choi wyginał się w łuk już pod samym moim dotykiem.
- Na pewno tego chcesz?- zapytał chwilę przed pozbawieniem mnie ostatniej części ubioru.
- Z tobą, oczywiście, tylko… Trochę się boję…
- Nie bój się, będę delikatny.
Moje majtki wylądowały na podłodze, a Ren sięgnął do swoich spodni po prezerwatywę. Pozbył się bokserek i nałożył na swoją męskość gumkę. Jednak przed pozbawieniem mnie dziewictwa wsadził dwa palce do buzi i oblizał je dokładnie, po chwili one znalazły się w moim wnętrzu. Starał się dokładnie mnie rozciągnąć, to na szczęście nie sprawiało dużego bólu, ale po chwili zastąpił je swoim penisem. Krzyknęłam. Tracenie cnoty nie jest za bardzo przyjemne.
- Spokojnie, zaraz przejdzie… Nie denerwuj się, rozluźnij się… - uspokajał mnie.
Poruszał się we mnie powoli, jednak gdy przeszło i zastąpiła wszystko przyjemność przyspieszył. Nasze ciała całe spocone uderzały o siebie, staliśmy się jednością. Doszliśmy w tym samym momencie. Wgięłam ciało w łuk. Minki wyszedł ze mnie i opadł obok mnie szybko oddychając. Pocałował mnie na koniec w policzek.
- Dziękuje. Czy t-ty już to kiedyś robiłeś?
- Nie, to tez był mój pierwszy raz… Chodź pozbierać wszystko i się ubrać, jeśli masz siłę, reszta może zaraz wrócić.
- Przyniesiesz?
Ren wstał powoli i zaczął zbierać nasze ubrania, moje położył na łóżku, a sam poszedł wziąć prysznic. Ja z nadmiaru wrażeń zmęczona poszłam spać. 


~~~~~~
~~~~
Guess who’s back?

Przepraszam bardzo za moją długą nieobecność, ale w lato jak nie goście to coś innego i czasu jakoś mało wyszło. Do tego teraz szkoła, a obiecałam sobie, ze zacznę się uczyć, ~więc ciężko czasem coś pisać ;-; 
Nowy rozdział, a mianowicie 26 zaczęłam pisać, więc niedługo powinien się pojawić na blogu  ;) 

środa, 3 czerwca 2015

Rozdział 25

- Megu~~ Odprowadzisz mnie? – usłyszałam głos Alice obok swojego ucha.
- Czemu ja?
- Reszta śpi… Proszę unnie~.
- Ja też śpię… Weź któregoś z tych leni wygoń z domu, nie, nie mam na myśli tylko chłopaków.
- Hihihi – zaśmiała się cichutko – no proszę…
- To musisz trochę poczekać, muszę wziąć prysznic potem wysuszyć włosy, ubrać jakieś ubrania i się umalować, więc chwile poczekasz. Nadal chcesz?
- Tak!
- Eh… No dobra
   Jeszcze zaspana wstałam, zabrałam jakieś ubrania z szafy i poszłam do łazienki wykonać wcześniej wspomniane przeze mnie czynności. Wyszłam z pomieszczenia to nie dało się tak po prostu przejść koło lodówki, ona taka smutna i samotna. Jak się okazało było w niej coś, co było dziwne, a może jednak nie? Pewnie dlatego, że tamte głodomory jeszcze śpią, ehhh... Z kim ja żyję.
   Wzięłam jeszcze torbę i musiałam łazić po pokoju w poszukiwaniu telefonu i portfelu, to pewnie jakieś skrzaty czy jakieś podobne w nocy zakradły mi się do pokoju i pochowały moje cenne przedmioty… Innym rozwiązaniem jest to, ze to wina Samanty lub kogoś innego.  Po paru minutach łażenia znalazłam to co chciałam i wyszłam razem z Minjae w stronę jej hotelu.
- To gdzie ten hotel? – zapytałam.
- Już niedaleko, idziemy skrótem? Tylko przez zarośla i koło opuszczonej fabryki trzeba przejść…
- Wiesz, może lepiej chodźmy normalną drogą.
- Ale normalną, to jeszcze z godzina drogi, a tak to pół…
- Niech ci będzie…
   Skręciłyśmy w drugą stronę by iść „skrótem”. Tak jak myślałam, to był zły pomysł, od początku czułam na sobie czyjeś spojrzenia i potem ktoś za nami szedł. Chwila, moment i obie zostałyśmy ogłuszone, ledwie zobaczyłam jak obok mnie upada na ziemię Alice, potem czułam tylko jak ktoś mnie gdzieś ciągnie…

~~***~~

   Obudziłam się z mocnym bólem głowy, otworzyłam oczy, zobaczyłam, że jestem przywiązana do krzesła, nogi i ręce miałam związane tak jak usta. Obok mnie siedziała jeszcze nieprzytomna Min Jae. Do pomieszczenia weszła ONA. Sayuri.
- Och, widzę, że wreszcie się obudziłaś już myślałam, że zginęłaś i nici z mojego planu… - podeszła do mnie i rozwiązała mi chustę, która przeszkadzała mi na twarzy i przez nią nie mogłam wydobyć z siebie żadnego słowa.
- Po co mnie porwałaś?! – od  razu zaczęłam krzyczeć i się wiercić.
- Oj, nie tak szybko maleńka. Po pierwsze muszę załatwić sprawę z twoją rodziną, i do tego przez ciebie i twojego braciszka ścigają mnie psy, nie mam wyboru i muszę się ukrywać.
- Daj się im złapać.
- Phy, myślisz, że to takie łatwe? Niestety nie, ale cóż… A co do powodu, dlaczego ty i twoja przyjaciółka tu jesteście to chce jakoś odebrać swoje pieniądze, które wisieli mi twoi rodzice. Ta twoja koleżaneczka jest nie potrzebna, no ale przynajmniej, jak za dwie będzie więcej pieniędzy, hahaha.  
- Dlaczego ich zabiłaś?! –po moich policzkach poleciało parę drobnych łez.
- To miało wszystko załatwić, nikt mi nie powiedział, że mają tak uciążliwe bachory, haha, wy myślicie, że mnie złapią za takie coś? Już swoje odsiedziałam, nie mam zamiaru tam wracać, zawsze mogę zrobić na przykład coś na twoja nie korzyść.
- Nie odważyłabyś się!!!
- Za kogo ty mnie masz? Mimo iż mam te swoje lata to wciąż lubię się czymś bawić, w moim wypadku ludźmi, ludzkim życiem. Wiesz, że mogłam w szpitalu zabić twojego ojca? Wolałam patrzeć jak cierpi. Tak, cierpienie i nienawiść, oto mi chodziło, jednak on nie był zdolny by zrobić sobie i komuś krzywdę, dlatego musiałam działać, ciągnęło się to już za długo.
- Powinnaś wrócić do więzienia, jak możesz bawić się ludzkim życiem?! – złapała mnie jedną ręką za policzki wbijając w nie swoje paznokcie przez co syknęłam z bólu i podniosła moja głowę do góry bym spojrzała się w jej oczy.
- Może sama byś chciała tam iść? Chcesz? Możesz iść, mogę cię tam wsadzić, zgnijesz tam! To nie jest miejsce dla takiej panienki jak ty, zmienią cię tam… - z mojej torby wydobywał się cichy dźwięk mojego dzwonka. – Oh, czyżbym nie musiała sama do nich dzwonić? – wyjęła mój telefon, dzwonił Ren. – Ah, martwią się bidulki o ciebie, hahah. – odebrała.
- Halo, Megu gdzie jesteś?! – usłyszałam krzyki nie tylko Minki’ego, ale i całej reszty.
- Spokojnie, są w dobrych rękach… Do czasu, haha.
- Kim jesteś?! – wykrzyczał Minhyun.
- Oj nie tak od razu… Mam nadzieję, ze jesteście zgrani i dacie rade… Na jutro 3029737990 won ( ok. 10 milionów zł), arasso? (dobrze?)
- Nie wierzcie jej! Nie przynoście tych pieniędzy!!! – krzyczałam jak najgłośniej, by mnie usłyszeli.
- Megu?!
- Kasa - wcięła się. -  Jutro, stara fabryka, jak nie to pożegnacie się z dziewczynkami.
   Rozłączyła się. Nastała cisza. Tylko moje ciche łkanie w Sali którą zdążyła już opuścić. Miarowy oddech Alice także było słychać, biedaczka, nadal była nieprzytomna, przynajmniej nie słyszała tej całej rozmowy.

*Z perspektywy Minhyun’a*

- Boże… Jak my tyle zgromadzimy, nie zarabiamy aż tyle. – zacząłem płakać, nie mogłem jej strać, nie przeżyłbym, nie chce. Proszę powiedzcie, że to tylko jakiś głupi sen, proszę…
- Musimy coś zrobić… Musimy je wyciągnąć… - Ren zacisnął swoje dłonie w pięści i także płakał, wszyscy ronili łzy.
- Spróbujmy się jakoś złożyć, może chociaż coś będziemy mieli. – powiedziała Yoona.
- To nic nie da, nie uzbieramy tylu do jutra… Skąd mamy wytrzasnąć aż tyle…
- Wytwórnia i tak ma za mało pieniędzy… - odezwała się Taeyeon – Nie wiem czy to coś da, ale spróbuję dogadać się z kuzynem, on jest dosyć bogaty, może coś będzie, razem uzbieramy… Rodziny poprośmy, razem coś uzbierajmy, a jak zabraknie to musimy wziąć pożyczkę z banku…
-Ona tego oczekuje – zaczął Daniel – musimy zrobi, coś na przekór… Po pierwsze w takich sytuacjach, jak nas uczyli, musimy kogoś zawiadomić, sami w tym nie mamy siedzieć, policja, detektywi ktokolwiek… Zapewne dadzą nam torbę z fałszywymi pieniędzmi, a ją złapią… Aya, Samantha, Yongrin, wiecie o robić.
- Tak jest sir! – powiedziały równo i wyszły z domu.
- G-gdzie one poszły? – udało mi się wydusić coś z siebie.
- Zawiadomić kogo trzeba, Minhyun, wszystko będzie dobrze… Rozumiem, że nie chcesz jej stracić, ja jak byłem młodszy przez swoją bezsilność straciłem całą, dosłownie całą rodzinę, dlatego postanowiłem zostać ochroniarzem, by innym to się nie zdarzyło. Wiem, dlaczego chcecie się zamknąć w sobie, też to przeżywałem, jednak czas leczy rany podobno, mimo, że te konkretne ciężko się goją, to da radę żyć pełnią życia.
- J-jak się po tym pozbierałeś, miałeś rodzeństwo?
- Tak, miałem starszą siostrę i młodsze bliźniaki… Na początku jak zamieszkałem w domu dziecka unikałem wszystkich szerokim łukiem, ale w moim życiu pojawiła się osoba, która stała się dla mnie ważna, ona mi pomogła odbić się od dna. Zacząłem na nowo widzieć świat w kolorach, poznawałem wszystko od nowa. Ona została moją matką zastępczą, nadal się o mnie troszczy. Więc Minhyun, nie martw się, macie siebie i nas, nie zostawimy was.
- Dziękuję… Soohyun, Yui, Yoona, Taeyeon, Daniel, Aron, JR, Baekho, Ren... Dziękuję, za to, że jesteście.
   Wszyscy zdenerwowani siedzieliśmy w salonie i czekaliśmy na dziewczyny, które dość długo nie wracały. Po jakiejś godzinie wróciły z dwójką detektywów i policjantem. Wszystko zostało wyjaśnione i rozgrywało się tak jak powiedział Lahey. Następnego dnia byliśmy pod tą starą fabryką. Wszyscy.

*Normalna narracja*

- Minjae… Jak myślisz, przyjdą? – zapytałam się już przytomną i zapłakaną dziewczynę.
- Mam nadzieję, przepraszam, to moja wina. Trzeba było wybić mi ten pomysł z głowy, następnym razem się mnie nie słuchaj.
- Nie obwiniaj siebie, to po części też moja wina.

Nagle usłyszałyśmy dźwięk tłuczonej szyby, czyżby, pomoc?

  Głośne krzyki, strzały z pistoletu i huk. Wielkie drzwi się otworzyły, a w nich Ren, Minhyun, Aron i Aya. Na ich widok po raz kolejny się rozpłakałam, myślałam, że ich już nie zobaczę, że to będzie mój koniec. Szybko podbiegli do nas i nas odwiązali, Minki i mój brat się do mnie od razu przytulili, myślałam, ze mnie uduszą, jednak nie protestowałam, chciałam tego, tej bliskości. Alice natomiast wtuliła się w Youngmin’a.
- Myślałam, że was już nie zobaczę… - wyszeptałam.
- Też tak myśleliśmy… Baliśmy się o was, ale już jesteśmy z wami, Megu nie płacz. – uspokajał mnie Ren.
- C-co z nią zrobiliście? – zapytałam cicho, gdy udało mi się wyrwać z ich uścisku.  
- Złapaliśmy ją. – do Sali jakby na zawołanie, nagle wszedł Daniel. – Zostanie przetransportowana do Korei, by tam z nią mogli się rozprawić. Jednak nadal miejcie się na baczności, podejrzewamy, że nie tylko ona była… Znaczy się, jest w to zamieszana.
- J-jak to?
- Sami jeszcze za dużo nie wiemy. Cieszę się, że jesteście całe – posłał w naszą stronę serdeczny uśmiech
   Minhyun i Minki nie odstępowali mnie nawet na krok podczas powrotu do domu. Youngmin objął nadal trzęsącą się Alice i poszedł z nią do hotelu by zabrać jej rzeczy. Od teraz będzie mieszkać z nami. W mieszkaniu otuliłam się szczelnie kocem i usiadłam na kanapie w salonie. Każdy chyba co najmniej ze sto razy się mnie pytał czy wszystko w porządku. Obchodzili się ze mną jak z jajkiem. Mój brat siedział obok mnie, on najwięcej zadawał takich pytań.
- Tak, Minhyun wszystko w porządku. – zaczęło mnie to już denerwować.
- Przepraszam, martwię się o ciebie.
- Rozumiem to, ale pytanie się mnie co minutę trochę denerwuję, do tego siedzę obok ciebie i widzisz co się ze mną dzieje.
- Um… Mianhe (Przepraszam)… Dlaczego tak lekkomyślnie same opuściłyście dom? Trzeba było wziąć ze sobą Ayę lub Lyn albo Samanthę, no chociażby nawet Daniela.
- Wszyscy spali…
- Można było ich obudzić, następnym razem nie wychodź nigdzie sama.
- Arasso. (Dobrze)
  Do wieczora było w miarę spokojnie, dalej się o coś co chwilę pytali, ale jakos szybko to minęło. Po godzinie dziewiętnastej usłyszeliśmy dzwonek do drzwi i nagle salon po raz kolejny był załadowany debilami, ja się do tej grupy nie wliczam, jestem tam chyba jedyną normalną osobą.
- Ni hao (hej). – powiedział starszy, różowo włosy chłopak. – Nazywam się Fu Long Fei, ale mówcie mi Jason.
- Hej, jestem liderem NU’EST, Kim Jonghyun, lub jak wolisz JR.

   Później każdy zaczął się przedstawiać, biedny chińczyk, tyle imion do zapamiętania ma. Sama się dziwię jak tyle ludzi się tu mieści. Taki tłum, gości lepiej nie zapraszać, bo serio się my tu nie pomieścimy. Jason miał dzielić pokój z Minhyun’em i Daniel’em. A Alice została przydzielona do pokoju ze mną i Samantą. 

_______________
I'm back! Żyję!
Przepraszam, że od urodzin nic nie dodawałam, ale tu raz weny nie miałam, tu raz kartki na których w szkole pisałam ten rozdział się gubiły. Do tego teraz końcówka roku, czyli poprawianie ocen, masa testów, egzaminy - po kiego w pierwszej klasie robią egzaminy? ;;;.
Jakoś ten rozdział taki dziwny :/ Za szybko się tu akcja dzieje i wgl ;; Mianhe, za  tą nieobecność, 
Jak pewnie zauważyliście powstała ankieta na tym blogu, z kim bd następne opowiadanie, gdyż to niestety zmierza ku końcowi. Zapraszam do głosowania, ;)

No i dziękuję za 8 komentarzy pod ostatnim rozdziałem, jesteście kochani, Kamsamanida ♥♥

czwartek, 19 marca 2015

Rozdział 24

- Dokąd jedziemy? - zapytałam się swoich rodziców.
- Jedziemy do stolicy, musimy z tatą coś ważnego załatwić.
  Postanowiłam pojechać z nimi, w domu nie miałam nic do roboty. Wsiadłam na tylne siedzenia samochodu, a do uszu wsadziłam swoje czerwone słuchawki. Puściłam piosenki zespołu mojego brata. W pewnym momencie ustaliśmy w korku. Gdy to wszystko ruszyło na ulicy pojawił się dość duży zamęt. Poczułam,  że nasz samochód nie wyszedł z tego cało. Uderzyła nas ciężarówka. Zobaczyłam,  że kierowcą była kobieta. Spojrzałam się na przednie siedzenia,  by sprawdzić czy z rodzicami wszystko jest w porządku. To co zobaczyłam wywołało u mnie nagły napad płaczu. Łzy leciały mi po policzkach i nie mogły przestać. Prawa cześć była przygnieciona, z szyb pozostały drobne szkiełka, reszta była na ciele mojej mamy. 
- Mamo!... Mamo odezwij się!
  Nic, zero reakcji. Na miejsce szybko przyjechało pogotowie i policja. Jednak tamta kobieta opuściła miejsce zdarzenia, jakby rozpłynęła się w powietrzu. Lekarze stwierdzili u mamy zgon na miejscu, a tatę przewieźli do szpitala.

~~***~~

  W szpitalu był ogromny ruch. Każdy gdzieś się spieszył, tylko ja stałam w miejscu. Nikt nawet na mnie nie spojrzał, jakby mnie tam nie było, a przecież tam stałam, prawda?
- Kim on jest? Ten z dzisiejszego wypadku. - usłyszałam rozmowę pielęgniarek. Podeszłam trochę bliżej, by lepiej było słychać.
- To jest podobno ojciec jednego z chłopaków z NU’EST.
- Lepiej by fanki się o tym nie dowiedziały, bo będzie kiepsko.
Jedną z nich rozpoznałam, była to osoba z ciężarówki. Zdziwiło mnie to,  co ona robi w szpitalu, do tego w fartuchu lekarskim. Poszłam na sale w której leżał mój tata. Był nieprzytomny. Jego stan był stabilny, jednak był w śpiączce. Nie mogłam uwierzyć, że on leży w takim stanie obok mnie.

~~***~~

  Dom ojca, a w nim on i znów ta sama osoba. Wyglądała na młodą i ambitną kobietę. Zmywała akurat naczynia, dokładnie przyglądała się wszystkim nożom, które odkładała po chwili i kręciła głową, jakby coś jej nie pasowało. Patrzyłam na nią, dalej wykonywała swoją czynność. Po dość długiej chwili odezwał się mężczyzna siedzący na kanapie:
- Sayuri, możesz zrobić mi dzisiaj spaghetti?
  Wiedziałam, że skądś ją znałam, to była ta jego opiekunka, ale czemu ją widziała w tamtych dwóch miejscach? Po chwili zamknęłam oczy, a gdy je otworzyłam zobaczyłam martwego tatę, a obok ją…

~~***~~

   Oblana potem obudziłam się, to był chyba najgorszy koszmar jaki do tej pory mi się śnił. Poczułam, że jestem obejmowana czyimś ramieniem, męskim ramieniem. W ciemności jaka panowała w pokoju nie widziałam kto to był, ale wtuliłam się w jego tors.
- Ćśś, spokojnie. To tylko zły sen. – teraz byłam pewna, że osobą obok mnie był Ren.
- R-ren? M-możesz ze mną z-zostać?
- Dla ciebie wszystko, Megu…
Ułożyłam się wygodnie w łóżku, a pod kołdrę wlazł Minki i przytulił mnie do siebie. Przez dłuższy czas nie mogłam zasnąć, jednak on już dawno spał. Ciągle przypominał mi się ten koszmar, czułam jakbym uczestniczyła w tym wypadku. Miałam przed oczami te martwe ciała
- Megu czemu nie śpisz? – usłyszałam cichy głos Choi’a obok siebie.
- Nie mogę zasnąć… To przez ten koszmar.
- Chodź, napijesz się wody… - wstałam i poszłam za chłopakiem do kuchni, gdzie do szklanki nalał wody i mi ją dał. Wypiłam bardzo szybko i usiadłam na krzesełku.
- Spokojnie, oddychaj, bo znowu nam zemdlejesz. – przytulił mnie i zaczął głaskać mnie po plecach.
- Śnili mi się moi rodzice, widziałam jak zginęli… Nie wiem czy tak było naprawdę czy nie, to było zbyt realistyczne, czułam się trochę jak duch, nikt mnie nie widział.
- Nie przypominaj sobie o tym.
- Postaram się, ale nie wiem, czy to ma jakiś związek z prawdą. Może to był jakiś znak, przepowiednia.
- Rano powiem Minhyun’owi i pójdziecie na policję by to zbadali…
- Kto uwierzy w jakiś głupi sen, który nawet może być fałszywy jakiegoś dziecka?
- Ja ci wierzę, to powinno wystarczyć… I nie jesteś dzieckiem.
   Złożył na moich ustach bardzo delikatny i słodki pocałunek, który nieśmiało odwzajemniłam. Wtuliłam się kolejny raz w jego klatkę piersiową i znowu łzy popłynęły po moich zarumienionych policzkach. Ren w takich chwilach ostatnio bardzo mi pomagał. Stał się moim oparciem, często mnie wspierał. Mimo swoich treningów zawsze znalazł czas dla mnie. Tak jak mówił, stałam się dla niego najważniejsza.
- Megumi, jest noc, chodź spróbujesz zasnąć. Musisz dużo spać i odpoczywać.
- Dobrze, może uda mi się zasnąć.
   Poszłam do łóżka, znowu położyłam się obok Minki’ego i się do niego przytuliłam. Po długim czasie udało mi się zasnąć. Tym razem już nic mi się nie śniło, wokoło mnie panowała ciemność. Rano gdy się obudziłam, jego już ze mną nie było, tak jak Samanty. Wstałam, wzięłam jakieś ubrania na zmianę i wyszłam z pokoju. Wszyscy byli w salonie.  
- Annyeong – powiedziałam i poszłam do łazienki.
- Megu, czekaj! – zawołała mnie liderka.
- Tak? Coś się stało?
- Opowiedz nam o tym twoim śnie…
- Eh… - usiadłam obok Yoony i Yui. – No… Śnił mi się wypadek rodziców, no i widziałam kto był sprawca, potem ta sama osoba była w szpitalu, no i w domu u taty… To ta jego opiekunka – Sayuri.
- M-mwoch?! (C-co?!) – zdziwił się mój brat, tak samo jak reszta.
- Przecież ona była jego opiekunką, mówiłaś, że ona go wcześniej nie znała. – powiedział Aron.
- Mogła kłamać, ale wiecie, że to mógł być po prostu zwykły sen, który nawet nie musi być oparty na faktach. To mogło być kłamstwo… No i jeszcze tam było, że to ona go zabiła…
-  Matko, nie chciałabym by mi się coś takiego przyśniło, współczuję… Ale to może być prawdopodobne… - rzekła Soohyun.
- Nawet gdybym miała to komuś powiedzieć to by mi nie uwierzył, by mnie wyśmiał. Nie ma sensu tego gadać.
- Megu… Jest, to może być poszlaka dla policji i detektywów. Przecież dla nich wszystko się liczy, a takie coś to mogą zbadać, i to co mówiła to pewnie było kłamstwo, ponieważ gdy oni przyjechali do jego domu nie było nawet żadnych reklamówek, które mogłyby wskazywać, że była poza domem. – mówił Minhyun.
- Ciekawe czy coś z tym zrobią. Kto mi uwierzy?
- Zobaczymy, może ci uwierzą, my ci wierzymy, więc mamy przewagę – rzekł lider NU’EST.
- Dobra, więc później pójdziemy. – odparłam i poszłam się umyć.
  Poszłam do łazienki, wzięłam ciepły prysznic, przebrałam się w ciemne rurki, bluzkę na ramiączkach z wilkiem i na to biało-czarną bluzę z kapturem. Wysuszyłam włosy i związałam je w wysokiego kucyka. Zrobiłam jeszcze delikatny makijaż i mogłam opuścić pomieszczenie.
- Bulgogi! – krzyknęłam na widok jedzenia – Wreszcie! Mam już dosyć tego chińskiego jedzenia…
   Usiadłam obok Ren’a i Yui. Szybko zjadłam, gdyż byłam bardzo głodna i niesamowicie dobre. Przy śniadaniu w takiej atmosferze przynajmniej mogłam zapomnieć o tym z nocy. Czułam się jak w jednej wielkiej rodzinie. Miałam siostry i braci, którzy się o mnie troszczyli, otoczyli mnie miłością, czułością oraz takim ciepłem rodzinnym.
Udałam się do swojego pokoju, gdzie dalej z Samantą oglądałam dramę. Zakończeniem byłam trochę zawiedziona, nie tego chciałam.
- Megu zbieraj się! Idziemy na policję! – krzyknęli liderzy.
- Chwileczkę – odkrzyknęłam.
   Poprawiłam makijaż i wyszłam z liderami, z bratem oraz z Aron’em. Na policji opowiedziałam co mi się przyśniło oraz moje podejrzenia. Co mnie zdziwiło powiedzieli, ze to sprawdzą i wyślą tą informację do Japonii. Gdy wracaliśmy zauważyliśmy jakąś dziewczynę siedzącą na ziemi i trzymającą się za kostkę. Aron, jako ten najbardziej troskliwy podszedł do niej jako pierwszy, a my za nim, dziwnie to wyglądało, ale no…
- Gwenchana? (W porządku?) – zapytał dziewczynę.
- Chyba kostkę skręciłam… Bardzo boli. – spojrzała się na niego i wpatrywała się w jego czarne jak węgiel oczy.
- Dasz radę wstać, iść? – ledwie z siebie wydusił.
- Chyba nie, a do hotelu daleko…
- Może pójdziemy do nas? Pomogę ci… Mieszkamy niedaleko.
- Nie chcę sprawiać kłopotów, jakoś uda mi się dotrzeć do hotelu…
- Nie będziesz przeszkadzać. Tak by the way to Aron jestem – uśmiechnął się do niej szeroko.
- Cha Minjae, ale mów mi Alice – nieśmiało odwzajemniła uśmieszek.
- To… idziemy? – zapytałam trochę zniecierpliwiona.
- Aron, dasz radę sam czy ci pomóc? – zapytał go mój brat.
- Dam radę, wątpisz we mnie? – spytał i chwycił dziewczynę, założył jej rękę na swoich barkach i pomógł jej wstać. Ciekawie to wyglądało, bo Alice była tylko o parę centymetrów niższa od Kwak’a.
- Opowiesz coś o sobie? W ciszy chyba nie będziemy iść. – rzekłam.
- Em… A co chcecie o mnie wiedzieć? – widać było, że jest zakłopotana tym.
- Skąd jesteś? Kiedy się urodziłaś? Dlaczego jesteś w Chinach, nie wyglądasz na Chinkę. Co lubisz robić? – zasypała ją pytaniami Taeyeon.
- Mieszkałam w Los Angeles, moja mama była Koreanką, a tata Amerykaninem. Urodziłam się szesnastego grudnia 1996 roku. Lubię rysować, czasem coś śpiewam lub rapuję. A co do tego… Uciekłam od rodziców.
- Jak to? Dlaczego?
- Może innym razem o tym powiem… A co z wami?
- Ja jestem Hwang Megumi – zaczęłam – mam urodziny w marcu, jestem z tego samego rocznika co ty. Jak wdać, jestem Japonką. Ten wysoki obok mnie to mój brat, Minhyun. Jest rok starszy ode mnie. – mówiłam od razu za brata.
- Lee Taeyeon. Hihi – zaśmiała się – Jestem najstarsza, robię za liderkę i opiekunkę do dzieci w moim zespole. Nie wiem co jeszcze.
- Zespole? – zdziwiła się.
- Ach tak! – Krzyknęła Taela i weszliśmy do domu – Ja jestem liderką zespołu Noona Stars, a ten oto młody człowiek – wskazała na JR’a – to lider boysband’u o nazwie NU’EST. Znasz może?
- Niestety nie…
- Ludzie! Mamy gościa! – i nagle wszyscy zjawili się w salonie – więcej to was matka nie miała?
- Niedługo będzie o jednego więcej. – głos zabrał Daniel.
- Nie przypominaj. – odpowiedziałam.
  Wszyscy zaczęli się przedstawiać i pomogli Minjae opatrzeć kostkę. Podobno nie była zwichnięta tylko nadwerężona. Bardzo polubili dziewczynę, która się chyba dziwnie czuła będąc otoczona taką dużą grupą ludzi.
   Poszłam do kuchni, bo nie chciałam być w tym tłumie. Tam zastałam tylko siedzącego przy stole i pijącego kawę Ren’a. Podeszłam do lodówki, w której oczywiście nic nie było. Napełniłam czajnik wodą i postawiłam go na gazie. Do kubka wsadziłam torebeczkę z herbatą i nasypałam dwie łyżeczki cukru. Poczułam, że zostałam objęta w pasie od tyłu, brązowe już kosmyki ujawniły tożsamość tej osoby. Był to dość czuły gest, do którego ostatnio bardzo się przyzwyczaiłam. Tak, powróciło to dawne uczucie do niego. Chłopak odwrócił mnie przodem do siebie, ręce oparł na blacie za mną i złączył nasze usta w namiętnym pocałunku, który znowu odwzajemniłam. Czułam te tak zwane motylki w brzuchu. Nie wiem skąd się one tam znalazły, ale pewne było to, że nie chciały stamtąd wyjść.
- Ekhem, sorry, że przeszkadzam, ale woda się gotuje od paru minut. – głos Beakho przerwał tą nawet piękną chwilę.
- Spadaj do Yoony. – warknęłam.
- Hehe, wczoraj byliśmy na randce, a wy kiedy idziecie?
- My nie jesteśmy razem.
- No tyle razy się całowaliście, że myślałem, że jednak. Jak co to możemy iść na podwójną randkę.
   Przemilczałam to i zrobiłam sobie to co chciałam. Zabrałam kubek z zawartością i udałam się do swojego pokoju. Za mną poszedł Minki i zamknął drzwi. Usiadłam na łóżku, a on także powtórzył tą czynność, jednak był trochę zbyt blisko, nasze uda się ze sobą stykały. Nie wiem czemu zmęczona oparłam głowę o jego barku, a Minnie swoją zimną rękę położył na moim ramieniu.
- Kiedy wracamy do Korei? – zapytałam po długiej i niezręcznej ciszy.
- Chyba pod koniec stycznia lub w lutym, dokładnie jeszcze nie wiem…
- Um… Jutro ma do nas przeprowadzić się ten nowy członek, tak?
- Tak, nie przejmuj się za bardzo nim.
- Wiem, wiem. Będzie tutaj jeszcze bardziej tłoczno. Idę zobaczyć co z Alice… - wstałam i poszłam do dziewczyny nadal siedzącej w salonie, teraz już było trochę mniej ludu tam.
- I jak kostka? – spytałam troskliwie.
- Już trochę lepiej. Który pokój jest Aron’a?
- Pomogę ci i cię zaprowadzę – pomogłam jej podejść do śnieżnobiałych drzwi i zapukałyśmy, wiadomo, Kwak nie raczy odpowiedzieć. Na chama weszłam do jego pokoju, to już przyzwyczajenie by m tak do ich pomieszczeń włazić.
- Aron, odpowiedziałbyś coś ty leniu – doszłyśmy do łóżka i ją tam zostawiłam na pastwę losu Youngmin’a. Hm… Dziwni to brzmi, ale wolałam im się nie wtrącać.
   W pokoju nadal siedział Choi. Zignorowała go i położyłam się na łóżku popijając wcześniej zrobioną herbatkę. Jakoś tak ciężko mi się zrobiło, spojrzałam na swoje nogi, a tam Ren… Eh… No wygodniejszej pozycji się nie dało. Poprawiłam jakoś go, by leżał obok mnie, a nie na mnie. Tak patrząc na niego jak słodko spał, mnie także zachciało się uciąć sobie drzemkę…

~~***~~

- Ten wypadek – usłyszałam jakiś głos… chyba jakiegoś policjanta – On chyba nie był spowodowany „przez przypadek”, to było bardziej z premedytacją. Ktoś zaplanował dokładnie ich śmierć…
- Musimy to jeszcze raz zbadać – drugi, inny głos… - Ten kąt uderzenia był zbyt dokładny, jakby był wcześniej zaplanowany, obliczony. Do tego, oni stali na początku w korku… Na początku tego wszystkiego był bardzo poważny wypadek parudziesięciu samochodów, to było niczym w zasadzie… Jednak tamto też było takie zbyt dokładne, jeszcze do tego jakaś ciężarówka z drewnem jechała pod prąd na rondzie, czy to nie jest dziwne?
- Nawet bardzo, kierowca był w 100% trzeźwy… Ktoś nimi manipulował…
- Mimo wszystko współczuję temu rodzeństwu, najpierw matka, później ojciec, do tego to ta sama osoba jest za to odpowiedzialna, aish… Wszystko jest poplątane.
- Musimy coś z tym wszystkim zrobić, jutro ty idziesz jeszcze razy do szpitala się wszystkich powypytywać, ja idę na miejsce wypadku.
- Dobrze, szefie.

~~***~~

   Kolejny dziwny sen… Chociaż tym razem nie obudziłam się zalana potem, wzięłam kilka głębokich oddechów i napiłam się napoju, który stał w kubku na mojej szafeczce. Wyszłam z pokoju, a tam wszyscy przy stole i jedzą kolację, no foszek, nie obudzili mnie. Zrobiłam sobie miejsce, wpychając się po między Daniel’a a JR’a. Na kolacje były Tosty, mniam. Z ego co na szybko ogarnęłam sytuację, to Alice jeszcze nie poszła do domu.
- Odezwałby się ktoś coś… Jak w grobie cisza – odezwała się Yoona.
- Mhm… - „odpowiedział” Beakho.
  I nic… Przy stole panował cisza, nikt się nie odzywał, ciągle zastanawiało mnie co się stało. Zawsze to im buzia się nie zamyka. Coś mi tu nie grało, trzeba będzie się ich później o wszystko wypytać. Oczywiście ja zostałam sama przy stole, bo reszta to chyba na wyścigi trafiła, kto szybciej zje i zniknie w swoim pokoju.

   Jak się po paru godzinach dowiedziałam od Ayi to nowy członek NU’EST miał wypadek po drodze do naszego dormu i jest w szpitalu. Niby nic poważnego mu się nie stało, jednak to też było podejrzane… Czyżby ta sama osoba maczała w tym palce? 


_____________

Taki prezent ode mnie dla was na moje urodzinki (20.03) ^^ 
Jutro niestety nie włączam komputera, dlatego rozdział pojawia się już dziś :D 
Czekaliście? Jak się podoba? 
To chyba jest najdłuższy rozdział jak do tej pory O.O