czwartek, 19 marca 2015

Rozdział 24

- Dokąd jedziemy? - zapytałam się swoich rodziców.
- Jedziemy do stolicy, musimy z tatą coś ważnego załatwić.
  Postanowiłam pojechać z nimi, w domu nie miałam nic do roboty. Wsiadłam na tylne siedzenia samochodu, a do uszu wsadziłam swoje czerwone słuchawki. Puściłam piosenki zespołu mojego brata. W pewnym momencie ustaliśmy w korku. Gdy to wszystko ruszyło na ulicy pojawił się dość duży zamęt. Poczułam,  że nasz samochód nie wyszedł z tego cało. Uderzyła nas ciężarówka. Zobaczyłam,  że kierowcą była kobieta. Spojrzałam się na przednie siedzenia,  by sprawdzić czy z rodzicami wszystko jest w porządku. To co zobaczyłam wywołało u mnie nagły napad płaczu. Łzy leciały mi po policzkach i nie mogły przestać. Prawa cześć była przygnieciona, z szyb pozostały drobne szkiełka, reszta była na ciele mojej mamy. 
- Mamo!... Mamo odezwij się!
  Nic, zero reakcji. Na miejsce szybko przyjechało pogotowie i policja. Jednak tamta kobieta opuściła miejsce zdarzenia, jakby rozpłynęła się w powietrzu. Lekarze stwierdzili u mamy zgon na miejscu, a tatę przewieźli do szpitala.

~~***~~

  W szpitalu był ogromny ruch. Każdy gdzieś się spieszył, tylko ja stałam w miejscu. Nikt nawet na mnie nie spojrzał, jakby mnie tam nie było, a przecież tam stałam, prawda?
- Kim on jest? Ten z dzisiejszego wypadku. - usłyszałam rozmowę pielęgniarek. Podeszłam trochę bliżej, by lepiej było słychać.
- To jest podobno ojciec jednego z chłopaków z NU’EST.
- Lepiej by fanki się o tym nie dowiedziały, bo będzie kiepsko.
Jedną z nich rozpoznałam, była to osoba z ciężarówki. Zdziwiło mnie to,  co ona robi w szpitalu, do tego w fartuchu lekarskim. Poszłam na sale w której leżał mój tata. Był nieprzytomny. Jego stan był stabilny, jednak był w śpiączce. Nie mogłam uwierzyć, że on leży w takim stanie obok mnie.

~~***~~

  Dom ojca, a w nim on i znów ta sama osoba. Wyglądała na młodą i ambitną kobietę. Zmywała akurat naczynia, dokładnie przyglądała się wszystkim nożom, które odkładała po chwili i kręciła głową, jakby coś jej nie pasowało. Patrzyłam na nią, dalej wykonywała swoją czynność. Po dość długiej chwili odezwał się mężczyzna siedzący na kanapie:
- Sayuri, możesz zrobić mi dzisiaj spaghetti?
  Wiedziałam, że skądś ją znałam, to była ta jego opiekunka, ale czemu ją widziała w tamtych dwóch miejscach? Po chwili zamknęłam oczy, a gdy je otworzyłam zobaczyłam martwego tatę, a obok ją…

~~***~~

   Oblana potem obudziłam się, to był chyba najgorszy koszmar jaki do tej pory mi się śnił. Poczułam, że jestem obejmowana czyimś ramieniem, męskim ramieniem. W ciemności jaka panowała w pokoju nie widziałam kto to był, ale wtuliłam się w jego tors.
- Ćśś, spokojnie. To tylko zły sen. – teraz byłam pewna, że osobą obok mnie był Ren.
- R-ren? M-możesz ze mną z-zostać?
- Dla ciebie wszystko, Megu…
Ułożyłam się wygodnie w łóżku, a pod kołdrę wlazł Minki i przytulił mnie do siebie. Przez dłuższy czas nie mogłam zasnąć, jednak on już dawno spał. Ciągle przypominał mi się ten koszmar, czułam jakbym uczestniczyła w tym wypadku. Miałam przed oczami te martwe ciała
- Megu czemu nie śpisz? – usłyszałam cichy głos Choi’a obok siebie.
- Nie mogę zasnąć… To przez ten koszmar.
- Chodź, napijesz się wody… - wstałam i poszłam za chłopakiem do kuchni, gdzie do szklanki nalał wody i mi ją dał. Wypiłam bardzo szybko i usiadłam na krzesełku.
- Spokojnie, oddychaj, bo znowu nam zemdlejesz. – przytulił mnie i zaczął głaskać mnie po plecach.
- Śnili mi się moi rodzice, widziałam jak zginęli… Nie wiem czy tak było naprawdę czy nie, to było zbyt realistyczne, czułam się trochę jak duch, nikt mnie nie widział.
- Nie przypominaj sobie o tym.
- Postaram się, ale nie wiem, czy to ma jakiś związek z prawdą. Może to był jakiś znak, przepowiednia.
- Rano powiem Minhyun’owi i pójdziecie na policję by to zbadali…
- Kto uwierzy w jakiś głupi sen, który nawet może być fałszywy jakiegoś dziecka?
- Ja ci wierzę, to powinno wystarczyć… I nie jesteś dzieckiem.
   Złożył na moich ustach bardzo delikatny i słodki pocałunek, który nieśmiało odwzajemniłam. Wtuliłam się kolejny raz w jego klatkę piersiową i znowu łzy popłynęły po moich zarumienionych policzkach. Ren w takich chwilach ostatnio bardzo mi pomagał. Stał się moim oparciem, często mnie wspierał. Mimo swoich treningów zawsze znalazł czas dla mnie. Tak jak mówił, stałam się dla niego najważniejsza.
- Megumi, jest noc, chodź spróbujesz zasnąć. Musisz dużo spać i odpoczywać.
- Dobrze, może uda mi się zasnąć.
   Poszłam do łóżka, znowu położyłam się obok Minki’ego i się do niego przytuliłam. Po długim czasie udało mi się zasnąć. Tym razem już nic mi się nie śniło, wokoło mnie panowała ciemność. Rano gdy się obudziłam, jego już ze mną nie było, tak jak Samanty. Wstałam, wzięłam jakieś ubrania na zmianę i wyszłam z pokoju. Wszyscy byli w salonie.  
- Annyeong – powiedziałam i poszłam do łazienki.
- Megu, czekaj! – zawołała mnie liderka.
- Tak? Coś się stało?
- Opowiedz nam o tym twoim śnie…
- Eh… - usiadłam obok Yoony i Yui. – No… Śnił mi się wypadek rodziców, no i widziałam kto był sprawca, potem ta sama osoba była w szpitalu, no i w domu u taty… To ta jego opiekunka – Sayuri.
- M-mwoch?! (C-co?!) – zdziwił się mój brat, tak samo jak reszta.
- Przecież ona była jego opiekunką, mówiłaś, że ona go wcześniej nie znała. – powiedział Aron.
- Mogła kłamać, ale wiecie, że to mógł być po prostu zwykły sen, który nawet nie musi być oparty na faktach. To mogło być kłamstwo… No i jeszcze tam było, że to ona go zabiła…
-  Matko, nie chciałabym by mi się coś takiego przyśniło, współczuję… Ale to może być prawdopodobne… - rzekła Soohyun.
- Nawet gdybym miała to komuś powiedzieć to by mi nie uwierzył, by mnie wyśmiał. Nie ma sensu tego gadać.
- Megu… Jest, to może być poszlaka dla policji i detektywów. Przecież dla nich wszystko się liczy, a takie coś to mogą zbadać, i to co mówiła to pewnie było kłamstwo, ponieważ gdy oni przyjechali do jego domu nie było nawet żadnych reklamówek, które mogłyby wskazywać, że była poza domem. – mówił Minhyun.
- Ciekawe czy coś z tym zrobią. Kto mi uwierzy?
- Zobaczymy, może ci uwierzą, my ci wierzymy, więc mamy przewagę – rzekł lider NU’EST.
- Dobra, więc później pójdziemy. – odparłam i poszłam się umyć.
  Poszłam do łazienki, wzięłam ciepły prysznic, przebrałam się w ciemne rurki, bluzkę na ramiączkach z wilkiem i na to biało-czarną bluzę z kapturem. Wysuszyłam włosy i związałam je w wysokiego kucyka. Zrobiłam jeszcze delikatny makijaż i mogłam opuścić pomieszczenie.
- Bulgogi! – krzyknęłam na widok jedzenia – Wreszcie! Mam już dosyć tego chińskiego jedzenia…
   Usiadłam obok Ren’a i Yui. Szybko zjadłam, gdyż byłam bardzo głodna i niesamowicie dobre. Przy śniadaniu w takiej atmosferze przynajmniej mogłam zapomnieć o tym z nocy. Czułam się jak w jednej wielkiej rodzinie. Miałam siostry i braci, którzy się o mnie troszczyli, otoczyli mnie miłością, czułością oraz takim ciepłem rodzinnym.
Udałam się do swojego pokoju, gdzie dalej z Samantą oglądałam dramę. Zakończeniem byłam trochę zawiedziona, nie tego chciałam.
- Megu zbieraj się! Idziemy na policję! – krzyknęli liderzy.
- Chwileczkę – odkrzyknęłam.
   Poprawiłam makijaż i wyszłam z liderami, z bratem oraz z Aron’em. Na policji opowiedziałam co mi się przyśniło oraz moje podejrzenia. Co mnie zdziwiło powiedzieli, ze to sprawdzą i wyślą tą informację do Japonii. Gdy wracaliśmy zauważyliśmy jakąś dziewczynę siedzącą na ziemi i trzymającą się za kostkę. Aron, jako ten najbardziej troskliwy podszedł do niej jako pierwszy, a my za nim, dziwnie to wyglądało, ale no…
- Gwenchana? (W porządku?) – zapytał dziewczynę.
- Chyba kostkę skręciłam… Bardzo boli. – spojrzała się na niego i wpatrywała się w jego czarne jak węgiel oczy.
- Dasz radę wstać, iść? – ledwie z siebie wydusił.
- Chyba nie, a do hotelu daleko…
- Może pójdziemy do nas? Pomogę ci… Mieszkamy niedaleko.
- Nie chcę sprawiać kłopotów, jakoś uda mi się dotrzeć do hotelu…
- Nie będziesz przeszkadzać. Tak by the way to Aron jestem – uśmiechnął się do niej szeroko.
- Cha Minjae, ale mów mi Alice – nieśmiało odwzajemniła uśmieszek.
- To… idziemy? – zapytałam trochę zniecierpliwiona.
- Aron, dasz radę sam czy ci pomóc? – zapytał go mój brat.
- Dam radę, wątpisz we mnie? – spytał i chwycił dziewczynę, założył jej rękę na swoich barkach i pomógł jej wstać. Ciekawie to wyglądało, bo Alice była tylko o parę centymetrów niższa od Kwak’a.
- Opowiesz coś o sobie? W ciszy chyba nie będziemy iść. – rzekłam.
- Em… A co chcecie o mnie wiedzieć? – widać było, że jest zakłopotana tym.
- Skąd jesteś? Kiedy się urodziłaś? Dlaczego jesteś w Chinach, nie wyglądasz na Chinkę. Co lubisz robić? – zasypała ją pytaniami Taeyeon.
- Mieszkałam w Los Angeles, moja mama była Koreanką, a tata Amerykaninem. Urodziłam się szesnastego grudnia 1996 roku. Lubię rysować, czasem coś śpiewam lub rapuję. A co do tego… Uciekłam od rodziców.
- Jak to? Dlaczego?
- Może innym razem o tym powiem… A co z wami?
- Ja jestem Hwang Megumi – zaczęłam – mam urodziny w marcu, jestem z tego samego rocznika co ty. Jak wdać, jestem Japonką. Ten wysoki obok mnie to mój brat, Minhyun. Jest rok starszy ode mnie. – mówiłam od razu za brata.
- Lee Taeyeon. Hihi – zaśmiała się – Jestem najstarsza, robię za liderkę i opiekunkę do dzieci w moim zespole. Nie wiem co jeszcze.
- Zespole? – zdziwiła się.
- Ach tak! – Krzyknęła Taela i weszliśmy do domu – Ja jestem liderką zespołu Noona Stars, a ten oto młody człowiek – wskazała na JR’a – to lider boysband’u o nazwie NU’EST. Znasz może?
- Niestety nie…
- Ludzie! Mamy gościa! – i nagle wszyscy zjawili się w salonie – więcej to was matka nie miała?
- Niedługo będzie o jednego więcej. – głos zabrał Daniel.
- Nie przypominaj. – odpowiedziałam.
  Wszyscy zaczęli się przedstawiać i pomogli Minjae opatrzeć kostkę. Podobno nie była zwichnięta tylko nadwerężona. Bardzo polubili dziewczynę, która się chyba dziwnie czuła będąc otoczona taką dużą grupą ludzi.
   Poszłam do kuchni, bo nie chciałam być w tym tłumie. Tam zastałam tylko siedzącego przy stole i pijącego kawę Ren’a. Podeszłam do lodówki, w której oczywiście nic nie było. Napełniłam czajnik wodą i postawiłam go na gazie. Do kubka wsadziłam torebeczkę z herbatą i nasypałam dwie łyżeczki cukru. Poczułam, że zostałam objęta w pasie od tyłu, brązowe już kosmyki ujawniły tożsamość tej osoby. Był to dość czuły gest, do którego ostatnio bardzo się przyzwyczaiłam. Tak, powróciło to dawne uczucie do niego. Chłopak odwrócił mnie przodem do siebie, ręce oparł na blacie za mną i złączył nasze usta w namiętnym pocałunku, który znowu odwzajemniłam. Czułam te tak zwane motylki w brzuchu. Nie wiem skąd się one tam znalazły, ale pewne było to, że nie chciały stamtąd wyjść.
- Ekhem, sorry, że przeszkadzam, ale woda się gotuje od paru minut. – głos Beakho przerwał tą nawet piękną chwilę.
- Spadaj do Yoony. – warknęłam.
- Hehe, wczoraj byliśmy na randce, a wy kiedy idziecie?
- My nie jesteśmy razem.
- No tyle razy się całowaliście, że myślałem, że jednak. Jak co to możemy iść na podwójną randkę.
   Przemilczałam to i zrobiłam sobie to co chciałam. Zabrałam kubek z zawartością i udałam się do swojego pokoju. Za mną poszedł Minki i zamknął drzwi. Usiadłam na łóżku, a on także powtórzył tą czynność, jednak był trochę zbyt blisko, nasze uda się ze sobą stykały. Nie wiem czemu zmęczona oparłam głowę o jego barku, a Minnie swoją zimną rękę położył na moim ramieniu.
- Kiedy wracamy do Korei? – zapytałam po długiej i niezręcznej ciszy.
- Chyba pod koniec stycznia lub w lutym, dokładnie jeszcze nie wiem…
- Um… Jutro ma do nas przeprowadzić się ten nowy członek, tak?
- Tak, nie przejmuj się za bardzo nim.
- Wiem, wiem. Będzie tutaj jeszcze bardziej tłoczno. Idę zobaczyć co z Alice… - wstałam i poszłam do dziewczyny nadal siedzącej w salonie, teraz już było trochę mniej ludu tam.
- I jak kostka? – spytałam troskliwie.
- Już trochę lepiej. Który pokój jest Aron’a?
- Pomogę ci i cię zaprowadzę – pomogłam jej podejść do śnieżnobiałych drzwi i zapukałyśmy, wiadomo, Kwak nie raczy odpowiedzieć. Na chama weszłam do jego pokoju, to już przyzwyczajenie by m tak do ich pomieszczeń włazić.
- Aron, odpowiedziałbyś coś ty leniu – doszłyśmy do łóżka i ją tam zostawiłam na pastwę losu Youngmin’a. Hm… Dziwni to brzmi, ale wolałam im się nie wtrącać.
   W pokoju nadal siedział Choi. Zignorowała go i położyłam się na łóżku popijając wcześniej zrobioną herbatkę. Jakoś tak ciężko mi się zrobiło, spojrzałam na swoje nogi, a tam Ren… Eh… No wygodniejszej pozycji się nie dało. Poprawiłam jakoś go, by leżał obok mnie, a nie na mnie. Tak patrząc na niego jak słodko spał, mnie także zachciało się uciąć sobie drzemkę…

~~***~~

- Ten wypadek – usłyszałam jakiś głos… chyba jakiegoś policjanta – On chyba nie był spowodowany „przez przypadek”, to było bardziej z premedytacją. Ktoś zaplanował dokładnie ich śmierć…
- Musimy to jeszcze raz zbadać – drugi, inny głos… - Ten kąt uderzenia był zbyt dokładny, jakby był wcześniej zaplanowany, obliczony. Do tego, oni stali na początku w korku… Na początku tego wszystkiego był bardzo poważny wypadek parudziesięciu samochodów, to było niczym w zasadzie… Jednak tamto też było takie zbyt dokładne, jeszcze do tego jakaś ciężarówka z drewnem jechała pod prąd na rondzie, czy to nie jest dziwne?
- Nawet bardzo, kierowca był w 100% trzeźwy… Ktoś nimi manipulował…
- Mimo wszystko współczuję temu rodzeństwu, najpierw matka, później ojciec, do tego to ta sama osoba jest za to odpowiedzialna, aish… Wszystko jest poplątane.
- Musimy coś z tym wszystkim zrobić, jutro ty idziesz jeszcze razy do szpitala się wszystkich powypytywać, ja idę na miejsce wypadku.
- Dobrze, szefie.

~~***~~

   Kolejny dziwny sen… Chociaż tym razem nie obudziłam się zalana potem, wzięłam kilka głębokich oddechów i napiłam się napoju, który stał w kubku na mojej szafeczce. Wyszłam z pokoju, a tam wszyscy przy stole i jedzą kolację, no foszek, nie obudzili mnie. Zrobiłam sobie miejsce, wpychając się po między Daniel’a a JR’a. Na kolacje były Tosty, mniam. Z ego co na szybko ogarnęłam sytuację, to Alice jeszcze nie poszła do domu.
- Odezwałby się ktoś coś… Jak w grobie cisza – odezwała się Yoona.
- Mhm… - „odpowiedział” Beakho.
  I nic… Przy stole panował cisza, nikt się nie odzywał, ciągle zastanawiało mnie co się stało. Zawsze to im buzia się nie zamyka. Coś mi tu nie grało, trzeba będzie się ich później o wszystko wypytać. Oczywiście ja zostałam sama przy stole, bo reszta to chyba na wyścigi trafiła, kto szybciej zje i zniknie w swoim pokoju.

   Jak się po paru godzinach dowiedziałam od Ayi to nowy członek NU’EST miał wypadek po drodze do naszego dormu i jest w szpitalu. Niby nic poważnego mu się nie stało, jednak to też było podejrzane… Czyżby ta sama osoba maczała w tym palce? 


_____________

Taki prezent ode mnie dla was na moje urodzinki (20.03) ^^ 
Jutro niestety nie włączam komputera, dlatego rozdział pojawia się już dziś :D 
Czekaliście? Jak się podoba? 
To chyba jest najdłuższy rozdział jak do tej pory O.O 

8 komentarzy:

  1. Kyaaaaa!!
    Świetny <3
    Dziękuję - ty wiesz, za co :*
    Czekam na ciąg dalszy <3

    OdpowiedzUsuń
  2. E-em *odchrząka * ja tu w napięciu czekam :3 cmon pisać ; 3

    OdpowiedzUsuń
  3. Łaał! To było super! Ahh..Ren ^^ Tylko tak dalej. Czekam na kolejny rozdział :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Łaał! To było super! Ahh..Ren ^^ Tylko tak dalej. Czekam na kolejny rozdział :3

    OdpowiedzUsuń
  5. Kochanie, żyjesz ?
    ;__; Nie odchodź .
    ~JR'sWife

    OdpowiedzUsuń

Zostawcie po sobie ślad w postaci komentarza ^~^