czwartek, 31 lipca 2014

Rozdział 16

   Dni dość szybko mijały, zbliżał się mój pierwszy dzień w szkole. Codzienne treningi i teraz gratis treningi w szkole. Zakwasy będą jak nic. Jeszcze muszę odebrać mundurek, chyba dziś to zrobię, bo jest trzydziesty sierpnia. A dostałyśmy tydzień wolnego.
  Weszłam do pokoju Minki’ego i zastałam go leżącego na kanapie. Czytał jakieś czasopismo o modzie.
- Wstawaj leniu i chodź ze mną po mundurek.
- Sorry, ja nie chcę nigdzie dziś wychodzić. Słońce za mocno świeci, a mnie się krem skończył. A nie chcę się przez przypadek na czerwono opalić.
- O matko, ale ty masz wymagania. Nie to nie. Nie jesteś jedyny w zespole. Kiś się w domu księżniczko! – wyszłam z pokoju trzaskając drzwiami.
- JR! Chodź do mnie!
- Idę! Pali się, czy co? Jest rano nie krzycz tak. – wyszedł zaspany z pokoju. W samych krótkich spodenkach.
- Po pierwsze chodź ze mną po mundurek do szkoły, bo księżniczce się jakiś krem zużył i nie może wyjść na słońce, a po drugie zacznij ćwiczyć, bo fanki chcą, żebyś miał ABS, a nie ... Dobra nie wiem jak to nazwać, pustkę?
- Dobra. Tylko nałożę jakąś bluzkę. To może pójdziemy dziś na siłownię, lub do Sali treningowej o ile będzie wolna.
- Arasso. (Dobrze)
Po chwili wrócił w białej koszulce z napisem „NU’EST”.
- Taaa… Fanki cię na pewno nie poznają. Super.
- O to była ta z napisem. Chciałem tą drugą. Aron brałeś moją białą bluzkę?
- Masz ją na sobie, pabo. (idiota) – powiedział Youngmin.
- Ale nie tą. Tą co ostatnio ty nosiłeś, ta z czarnymi plamkami.
- A była jakaś. Sprawdź u Minhyun’a.
    I tak każdy go odsyłał. Postanowiłam pomóc mu w szukaniu. Jak się okazało leżała na szafce w kuchni. Ciekawe co ona tam robiła.
   Jak się ogarnął to poszedł ze mną do szkoły. Odebraliśmy kremowo granatowy strój.  Dyrektorka życzyła mi miłej końcówki wakacji i pobytu w jej szkole. Potem poszliśmy do wytwórni, bo jako lider musiał coś załatwić. Czekałam na niego na ławeczce przed budynkiem. Po jakiś dziesięciu minutach chłopak wrócił z reklamówką w ręku.
- Co tam masz? – zapytałam z ciekawości.
- Czapeczki dla chłopaków, na jutro.
- To gdzie wy idziecie?
- Mollayo (nie wiem).  - w odpowiedzi tylko westchnęłam i szłam za nim.
   Potem poszliśmy na siłownię. Ja sobie na rowerku i bieżni zasuwałam, a Junior podnosił ciężarki.
   Nazajutrz zaczęłam od rana przygotowywać się do szkoły i zadzwoniłam do Yi Hye Ri. Uzgodniłam z nią kiedy mam z dziewczynami przyjść, no niby takie sprawy liderka powinna załatwiać, ale zapewne teraz się opala i podrywa jakiś chłopaków. Chłopaki chcieli, żebym poszła z nimi dziś do paku, lub na plac zabaw. Trochę mnie ta druga propozycja zdziwiła, no bo chyba na to już są za starzy, chociaż po NU’EST nic nie jest wiadome. Bo jak mi Ren opowiadał, że go kiedyś jakiś facet w publicznej łazience pomylił z dziewczyną i myślał, że do złej toalety wszedł no to nic mnie już nie zdziwi. 
    Przed wyjściem przebrałam się w krótkie jeans’owe spodenki, biały crop top i do tego jasne sneakersy. Poprawiłam makijaż na nieco mocniejszy i wzięłam pod kolor torebkę. Gotowa czekałam w salonie na chłopaków, którzy dopiero po paru minutach wyszli z pokojów.
- Dobra, to co? Idziemy na plac zabaw? – zapytał wszystkich lider.
- Ne. (Tak) – odpowiedzieli chórkiem.
Gdy doszliśmy na miejsce okazało się, ze jest tam bardzo mało dzieci, około pięciu naliczyłam.
- Megu, możesz coś nam zaśpiewać? Słyszałem, ze czasem sama piszesz piosenki, mogłabyś? – spytał mnie Beak Ho.
- Teraz, ale tu są ludzie.
- W przyszłości będziesz prze większą publicznością śpiewać, więc…
- No dobrze…
Jak długo emocje tłumić mam,
Zawsze ta kamienna twarz,
Ludzie, na których mi zależało uciekli,
Zapomnieli o mnie na zawsze
Teraz sama tutaj stoję,
Każdy patrzy z pogardą na mnie
Nie mam dokąd iść,
„Najlepiej zapaść się pod ziemię” mówili.
Nic nie mam do stracenia,
Gdy skoczę nikt nie będzie za mną płakał.
Będą się śmiać i cieszyć, zaś mnie już nie będzie.
Zostanę stróżem, będę pilnować Ciebie,
Może jedyny mnie dostrzeżesz i otworzę się przed tobą,
Wspólne rozmowy, zabawy
Rzeczy, których za życia nie robiłam,
Wszystko nabierze kolorów,
Znów się uśmiechnę, stanę się nową osobą.

- Wooooooow – przeciągał Aron – Masz cudny głos, i piękna piosenka. – wszyscy przytaknęli.
- Um. Kommawo (Dziękuję). To gdzie najpierw idziemy, bo nie chce mi się już huśtać?
- Tam na wspinaczkę chodźmy! – krzyknęli razem.
- O rany, co za dzieci.
- Też byś pewno chciała być w innym miejscu? – obok mnie został tylko Ren.
- Nie, jest dobrze. Lubię patrzeć jak moi przyjaciele się cieszą.
- To co idziemy dołączyć, czy kupić ci coś do picia?
- Może chodźmy coś kupić, bo troszkę mi w gardle zaschło.
- Tak jak myślałem, to chodź.
  Złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę malutkiej budki z chłodnym piciem i lodami. Wybrałam herbatkę jaśminową, a on zwykłą cole. Usiedliśmy na ławce i obserwowaliśmy jak reszta wspaniale się bawi.
- O kurczę, jest już po dwudziestej pierwszej, trzeba się zbierać! – krzyknęłam.
- Yhym, już idziemy, było świetnie. Dawno tak się nie bawiliśmy. – mówił Minhyun.
- Cieszę się, że wam się podobało. Wyszaleliście się porządnie?
- Ne (Tak).
- Czyli możemy wracać. Niby jest późno, a gorąco.
- Podobno zapowiadali burzę.
- Co?! Nie błagam, ja nie chcę burzy.
- Boisz się? – zapytał mnie Ren
- Tak, od dzieciństwa. Nie mogę zasnąć w burzy, boję się sama gdzieś iść.
- Masz nas, my zawsze we wszystkim ci pomożemy, i oczywiście wesprzemy – odpowiedział JR.
- Dziękuję. Dobrze, że z wami zamieszkałam i was poznałam, bardzo się cieszę.

  I poszliśmy do dormu. Nikt nie był jeszcze śpiący, więc zadecydowali obejrzeć jakiś smutny film. Zamiast tego ktoś włączył komedię romantyczną, i tak upłynął nam czas.

_________________
Wreszcie udało mi się go napisać, nie za bardzo mi się on podoba ale cóż.
Przepraszam, że to tak długo trwało, ale moja wena miała urlop i jeszcze w całości nie wrócił. Mam nadzieję, że rozdział jako tako  wyszedł, zapraszam do czytania ^.^