*Z perspektywy Minhyn’a*
Gdy rano się
obudziłem Megu nadal była jak lalka. Przypomniało mi się, że kiedyś mi
opowiadała o swojej przyjaciółce z Polski, chyba Samantha się nazywała czy
jakoś tak, podobno ona szkoliła się na ochroniarza. Może powinienem się z nią
skontaktować? Wylazłem z pod cieplutkiej kołderki i przykryłem Megumi, by jej
nie było zimno. Poszedłem umyć się i ubrać nowe ubrania, a potem zająłem się
szukaniem jej telefonu. Gdy znalazłem to co szukałem zadzwoniłem do jej
koleżanki.
- Yeoboseyo
(halo), Megumi? – odebrała.
- Aniyo
(nie), tu jej brat, Hwang Minhyun… Megumi mi o tobie opowiadała, podobno
szkoliłaś się na ochroniarza, prawda?
- Um, tak, a
coś się stało? Szkolenie skończyłam jakiś miesiąc temu.
- Jeśli, CEO
i nasz manager by się zgodzili na ochroniarza, to czy mogłabyś chronić mnie i
Megu, no i oczywiście resztę zespołu?
- Oczywiście!
Tylko jest mały problem…
- Jaki? Nie
możesz?
- Nie stać mnie
na bilet do Korei… Jeszcze nie zdążyłam uzbierać.
- Ach,
spokojnie, jeśli się uda to wszystko będziesz miała załatwiona, o pieniądze na
bilet nie będziesz musiała się martwić.
- Chincha?!
(naprawdę?!), więc mam nadzieję, że uda wam się przekonać CEO i innych, życzę
powodzenia. A właśnie! Dlaczego to ty dzwonisz, a nie Megumi?
- Ostatnio
zmarli nasi rodzice, no i Megusia się bardzo przejęła i teraz to zachowuje się
jak jakaś lalka. Potrzebujemy ochroniarza, bo za ich śmierć odpowiada jedna i
ta sama osoba, no i nie wiadomo, czy on nie będzie chciał zabić mnie lub Megu,
albo chociażby któregoś z chłopaków.
- Och,
rozumiem. Przykro mi. – było słychać smutek w jej głosie – Mianhe (przepraszam)
ja muszę kończyć, do usłyszenia później.
- Jalgayo.
(pa.)
Poszedłem po
skończonej rozmowie otworzyć drzwi, bo ktoś do nich zadzwonił. Tak, był to nasz
manager. Zaprosiłem go do salonu, po czym sam polazłem do kuchni zrobić dla
niego jakieś herbaty. Z nią przyszedłem do niego. Opowiedziałem mu o
zaistniałej sytuacji, co mnie zdziwiło szybko się zgodził, więc pozostała tylko
rozmowa z panem Han.
- Gdzie jest
reszta chłopaków? – zapytał mnie manager.
- Pewnie
jeszcze śpią, obudzić ich? – nic nie odpowiedział tylko pokiwał głową.
Wstałem z
podłogi, czyli z mojego i Megu ulubionego siedzenia i budziłem każdego
oddzielnie, bo jakbym raz krzyknął to pewnie odwróciliby się na drugi bok i
„dajcie mi jeszcze pięć minut”. Nie lubię ich budzić, bo nigdy nie wiadomo czy oni się w ogóle obudzą,
śpią jak zabici.
- No dobra,
skoro już wszyscy tu są, ja zadzwonię do pana Han’a. Oczywiście, wezmę na
głośnik, byście również mogli słyszeć co on na to. – powiedział nasz hyung. Usłyszeliśmy
pikanie, po czym głos CEO… - Witam, NU’EST mają pewien problem, i ja już to
zaakceptowałem potrzeba nam pieniędzy i ochroniarzy jeszcze.
- A po co
ochroniarze? Coś się stało? Ktoś się włamał?
- Na
szczęście nie, ale rodzice Minhyun’a i Megumi zostali zabici przez podobno tą
samą osobę, więc musimy ich chronić by im się nic nie stało, bo nigdy nie wiadomo
co ten ktoś będzie od nich chciał. A! I jeszcze pytanie, czy Noona Stars będą
mogły pojechać z chłopakami do Chin, by Megu nie byłą sama i się nie zgubiła ?
- Hm… -
nienawidzę tego, jak on przeciąga rozmowę, zawsze musi się długo zastanawiać – Powinno
się dać załatwić. Macie może jakieś propozycje kogo na ochroniarza, czy mam
kogoś szukać?
- Koleżanka
Megumi szkoliła się na ochroniarza, tylko, że ją nie stać na przyjazd do Korei…
- powiedziałem
- To da się
załatwić, spokojnie. Chyba jedna osoba nie wystarczy, ja jeszcze kogoś
zorganizuję. Nie wychodźcie od teraz sami, jak już to w grupach, zaraz zadzwonię
do pani Yi Hye Ri, by Noona Stars do was przyszły, i żeby się spakowały od razu
oczywiście. Więc, Minhyun powiadom jej koleżankę, że dzisiaj wszystko będzie
już załatwione, i na jutro, postaram, się, żeby bilety były na popołudnie… A no
i skąd ona jest? – ten to na prawdę ma gadane.
- Z Polski…
- Och,
dobrze, postaram się to wszystko załatwić. Do usłyszenia.
- Do
widzenia – odpowiedzieliśmy wszyscy chórkiem.
Posiedzieliśmy
jeszcze dość długo w salonie, starałem się zapomnieć choć na chwilę o tym co
się zdarzyło, starałem się uśmiechać. W pewnym momencie usłyszeliśmy szuranie
po podłodze i takie obijanie się o ściany. Mojej siostrze udało się wstać. Co
chwilę się przewracała, więc podbiegłem do niej, by ją utrzymać. Usadowiłem ją
na kanapie, bo Baekho się odsunął.
-
A-a-annyeong h-haseyo (dzień dobry) – powiedziała słabo do hyung’a.
Patrzyła się
na wszystkich, każdego musiała dokładnie obejrzeć by przyswoić się do obecnej
sytuacji. Nadal była zagubiona, nie
wiedziała co się działo gdy ona spała. Myślałem, że ona zaraz znowu zaśnie, ale
jednak się udało i się rozbudziła. Przeprosiłem chłopaków i poszedłem z Megu do
jej pokoju, musiałem z nią porozmawiać na osobności, by nikt nam nie
przeszkadzał. By nikt nie wtrącał swoich zbytecznych uwag. Cieszyłem się, że
ona żyje, jedyna z rodziny, która mi pozostała, nikogo innego już nie mam. Wszystko
poszło nie tak, nie tego chciałem. Nawet nie wiem kiedy, ale z moich oczu
zaczęły płynąć łzy, z tego co zobaczyłem ona też płakała, przytuliła się do
mnie, ja tylko objąłem ramieniem.
Zostaliśmy w
takiej pozycji dość długo, nie chciałem jej od siebie odciągać, wręcz przeciwnie,
chciałem mieć ją jak najbliżej siebie. Bałem się, że jak ją puszczę to może coś
się jej stać. Była dla mnie zbyt cenna, zbyt ważna.
- Megumi –
odezwałem się wreszcie po dość długiej ciszy – niedługo przyjedzie twoja
koleżanka z Polski, potem dostaniemy od CEO jeszcze paru ochroniarzy…
Pojedziemy do Chin wszyscy razem, twój zespół także.
- Arasso
(dobrze).
~~***~~
Minęło już
parę dni, wszyscy się jakoś ogarnęliśmy, Megumi już całkowicie „wróciła”. Już
była normalna, nie zachowywała się jak marionetka. Wyjechaliśmy do Chin razem.
Oprócz Samanthy została przydzielona jeszcze trójka osób – Kim Yongrin – młoda Koreanka,
na pierwszy rzut oka myślałem, że to jakieś bezbronne dziecko, jak zwykle
myliłem się, jak pokazała co potrafi to mi szczęka prawie opadła, Jest bardzo
wysportowana jak na taką małą osóbkę. Następną osobą była Lyn Aya, jej mama
była japonką, a tata Chińczykiem. Ta już była bardziej postawna jak na
dziewczynę, chociaż nadal była drobna. Ostatnim ochroniarzem był chłopak, nieco
starszy od nas, jednak nie za dużo – Daniel Lahey, wcześniej mieszkał w Los
Angeles. Wszyscy ukończyli kurs na ochroniarza.
- Dzisiaj
macie jakiś koncert? – odezwał się Daniel.
- Chyba nie,
dopiero za tydzień, mamy podobno mieć jakiegoś nowego członka, na szczęście tylko
na chwilę. – odpowiedziałem.
- Haha, aż
tak nas nie lubisz? Nie chce ci się po nas sprzątać? A i kto to ma być?
Starszy? A może młodszy ode mnie? –
zasypał mnie pytaniami.
- Hm… Ciebie
nie lubię – wystawiłem mu język – a resztę jakoś znoszę. Nie mam ochoty na
sprzątanie po całej masie ludzi. Nie wiem nic o nim.
- O foch. Ma
tym świecie nikt mnie już chyba nie lubi… Niech Aya i Rin ci pomogą w
sprzątaniu, w akademiku to one często najlepiej sprawowały się kiedy były
dyżurnymi.
- No muszę
je jakoś zmusić do pomocy, dziewczyny z NS też będzie trzeba, bo co, ja sam mam
za wszystkich sprzątać? To jest nie fair.
- Dla ciebie
wszystko jest nie fair. – burknął chłopak.
Wyciągnąłem
się i wstałem z fotela, czas posprzątać po obiedzie. Teraz wszyscy mamy jeden
wielki domek, no jakoś trzeba pomieścić czternaście, a niedługo piętnaście
osób. Zebrałem talerze ze stołu i włożyłem je do zmywarki, nie miałem ochoty na
zmywanie.
- Oppa! –
Megumi miała ostatnio dość dobry humorek, mimo iż często podróżowała, to w
Chinach była pierwszy raz. – Oppa, pomóc ci? – obdarzyła mnie jednym ze swoich najwspanialszych
uśmiechów.
- Nie będę
cię obciążał robotą, odpoczywaj. Ciesz się puki możesz.
- Co masz na
myśli?
- Zamierzam
jakoś resztę zagarnąć do roboty – wyszeptałem.
- Mam pomysł…
- Jaki? Co
to za pomysł?
- Em…
Ludzie, dwie osoby, które pierwsze przyjdą do kuchni pomóc Minniemu w
porządkach dostaną ode mnie po 10 jakiś wybranych przez siebie czekolad lub
batonów! – krzyknęła.
No i nagle
do kuchni przyleciało parę osób, ale pierwsza para to Ren i Aya, widocznie
bardzo chcieli dostać te słodycze
*Powrót do normalnej narracji*
Dzięki
chłopakom i NS udało mi się, jak to Taeyeon nazwała „wrócić do świata żywych”. Do
szkoły na razie nie chodzę, wcześniej to brat Taeli mi dawał lekcje, a ostatnio
nie mam w ogóle z nim żadnego kontaktu. Nic, zero, jakby o mnie zapomniał.
Załatwiłam
pomoc dla brata, więc postanowiłam zrobić tak jak powiedział, zamierzałam
odpoczywać. Pokój dzieliłam z Yooną i Samantą. Tylko ja mówię jej imię normalnie,
każdy mówi po angielsku, muszą coś dodawać do jej imienia. Jak byłam w Polsce
to wymyślałyśmy przezwisko dla niej, jednak się nam nie udało.
- Megu~ Co
będziesz robić? Nudzę się – mówiła Sama.
- Nie wiem, może
jakąś dramę obejrzę albo anime.
- Mogę
oglądać z tobą? Bo leżenie na brzuchu i wgapianie się w podłogę nie jest
ciekawe.
- Haha, Sama
a ty jak zawsze nie masz co robić. Co ostatnio robiłaś? Liczyłaś plamy na
tapecie w swoim pokoju?
- To już
dawno zrobiłam, jest ich 57 różowych plam i 72 fioletowe plamy.
- I
zapamiętałaś to. Jak miło, pewnie specjalnie by mnie o tym poinformować, co?
- No nie… No
wiesz nudno było jak rodzice zabrali mi laptopa i telefon na parę dni, za karę.
- Spoko,
rozumiem.
Skończyłyśmy
pogadankę i zaczęłam szukać jakiejś fajnej dramy, zaciekawił mnie opis „BIG”,
więc włączyłam pierwszy odcinek by przekonać się naprawdę czy jest wartę mojej
uwagi. Ułożyłyśmy się wygodni na moim łóżku i zaczęłyśmy oglądać.
Szczerze,
było bardzo ciekawa, tak się wkręciłyśmy, że ledwie nas na kolacje z pokoju wyciągnęli.
Po niej wróciłyśmy do poprzedniej czynności, no tak do 4 rano oglądałyśmy.
Miałyśmy niedosyt, ale kiedyś trzeba spać, więc obiecałyśmy sobie, ze
dokończymy jutro po śniadaniu.
Cieszę, się,
że sprawa z morderstwem ostatnio ucichła, że nie jest już tak częstym tematem
naszych rozmów. Nadal się boję, boję się, że gdy tylko wyjdę gdzieś sama już
nigdy nie wrócę. To uczucie, strach codziennie mnie ogarnia. Czasem nawet nie
pozwala mi nocami zasnąć...
_______
Chciałam rozdział dodać 16 lutego, w rocznicę bloga, jednak nie zrobię tego,
Lepiej wcześniej :D
Ferie mi sie kończę >,< Ja chce dłuższe ferie :/
Miłego czytania ^^ Mam nadzieję, ze wam się spodoba...