- Dokąd
jedziemy? - zapytałam się swoich rodziców.
- Jedziemy
do stolicy, musimy z tatą coś ważnego załatwić.
Postanowiłam
pojechać z nimi, w domu nie miałam nic do roboty. Wsiadłam na tylne siedzenia
samochodu, a do uszu wsadziłam swoje czerwone słuchawki. Puściłam piosenki
zespołu mojego brata. W pewnym momencie ustaliśmy w korku. Gdy to wszystko
ruszyło na ulicy pojawił się dość duży zamęt. Poczułam, że nasz samochód nie wyszedł z tego cało.
Uderzyła nas ciężarówka. Zobaczyłam, że
kierowcą była kobieta. Spojrzałam się na przednie siedzenia, by sprawdzić czy z rodzicami wszystko jest w
porządku. To co zobaczyłam wywołało u mnie nagły napad płaczu. Łzy leciały mi
po policzkach i nie mogły przestać. Prawa cześć była przygnieciona, z szyb
pozostały drobne szkiełka, reszta była na ciele mojej mamy.
- Mamo!...
Mamo odezwij się!
Nic, zero
reakcji. Na miejsce szybko przyjechało pogotowie i policja. Jednak tamta
kobieta opuściła miejsce zdarzenia, jakby rozpłynęła się w powietrzu. Lekarze
stwierdzili u mamy zgon na miejscu, a tatę przewieźli do szpitala.
~~***~~
W szpitalu
był ogromny ruch. Każdy gdzieś się spieszył, tylko ja stałam w miejscu. Nikt
nawet na mnie nie spojrzał, jakby mnie tam nie było, a przecież tam stałam,
prawda?
- Kim on
jest? Ten z dzisiejszego wypadku. - usłyszałam rozmowę pielęgniarek. Podeszłam
trochę bliżej, by lepiej było słychać.
- To jest
podobno ojciec jednego z chłopaków z NU’EST.
- Lepiej by
fanki się o tym nie dowiedziały, bo będzie kiepsko.
Jedną z nich
rozpoznałam, była to osoba z ciężarówki. Zdziwiło mnie to, co ona robi w szpitalu, do tego w fartuchu
lekarskim. Poszłam na sale w której leżał mój tata. Był nieprzytomny. Jego stan
był stabilny, jednak był w śpiączce. Nie mogłam uwierzyć, że on leży w takim
stanie obok mnie.
~~***~~
Dom ojca, a
w nim on i znów ta sama osoba. Wyglądała na młodą i ambitną kobietę. Zmywała
akurat naczynia, dokładnie przyglądała się wszystkim nożom, które odkładała po
chwili i kręciła głową, jakby coś jej nie pasowało. Patrzyłam na nią, dalej
wykonywała swoją czynność. Po dość długiej chwili odezwał się mężczyzna
siedzący na kanapie:
- Sayuri,
możesz zrobić mi dzisiaj spaghetti?
Wiedziałam,
że skądś ją znałam, to była ta jego opiekunka, ale czemu ją widziała w tamtych
dwóch miejscach? Po chwili zamknęłam oczy, a gdy je otworzyłam zobaczyłam
martwego tatę, a obok ją…
~~***~~
Oblana potem
obudziłam się, to był chyba najgorszy koszmar jaki do tej pory mi się śnił.
Poczułam, że jestem obejmowana czyimś ramieniem, męskim ramieniem. W ciemności jaka panowała w pokoju
nie widziałam kto to był, ale wtuliłam się w jego tors.
- Ćśś,
spokojnie. To tylko zły sen. – teraz byłam pewna, że osobą obok mnie był Ren.
- R-ren?
M-możesz ze mną z-zostać?
- Dla ciebie
wszystko, Megu…
Ułożyłam się
wygodnie w łóżku, a pod kołdrę wlazł Minki i przytulił mnie do siebie. Przez
dłuższy czas nie mogłam zasnąć, jednak on już dawno spał. Ciągle przypominał mi
się ten koszmar, czułam jakbym uczestniczyła w tym wypadku. Miałam przed oczami
te martwe ciała
- Megu czemu
nie śpisz? – usłyszałam cichy głos Choi’a obok siebie.
- Nie mogę
zasnąć… To przez ten koszmar.
- Chodź,
napijesz się wody… - wstałam i poszłam za chłopakiem do kuchni, gdzie do
szklanki nalał wody i mi ją dał. Wypiłam bardzo szybko i usiadłam na krzesełku.
- Spokojnie,
oddychaj, bo znowu nam zemdlejesz. – przytulił mnie i zaczął głaskać mnie po
plecach.
- Śnili mi
się moi rodzice, widziałam jak zginęli… Nie wiem czy tak było naprawdę czy nie,
to było zbyt realistyczne, czułam się trochę jak duch, nikt mnie nie widział.
- Nie
przypominaj sobie o tym.
- Postaram
się, ale nie wiem, czy to ma jakiś związek z prawdą. Może to był jakiś znak,
przepowiednia.
- Rano
powiem Minhyun’owi i pójdziecie na policję by to zbadali…
- Kto
uwierzy w jakiś głupi sen, który nawet może być fałszywy jakiegoś dziecka?
- Ja ci
wierzę, to powinno wystarczyć… I nie jesteś dzieckiem.
Złożył na
moich ustach bardzo delikatny i słodki pocałunek, który nieśmiało
odwzajemniłam. Wtuliłam się kolejny raz w jego klatkę piersiową i znowu łzy
popłynęły po moich zarumienionych policzkach. Ren w takich chwilach ostatnio
bardzo mi pomagał. Stał się moim oparciem, często mnie wspierał. Mimo swoich
treningów zawsze znalazł czas dla mnie. Tak jak mówił, stałam się dla niego
najważniejsza.
- Megumi,
jest noc, chodź spróbujesz zasnąć. Musisz dużo spać i odpoczywać.
- Dobrze,
może uda mi się zasnąć.
Poszłam do
łóżka, znowu położyłam się obok Minki’ego i się do niego przytuliłam. Po długim
czasie udało mi się zasnąć. Tym razem już nic mi się nie śniło, wokoło mnie
panowała ciemność. Rano gdy się obudziłam, jego już ze mną nie było, tak jak
Samanty. Wstałam, wzięłam jakieś ubrania na zmianę i wyszłam z pokoju. Wszyscy
byli w salonie.
- Annyeong –
powiedziałam i poszłam do łazienki.
- Megu,
czekaj! – zawołała mnie liderka.
- Tak? Coś
się stało?
- Opowiedz
nam o tym twoim śnie…
- Eh… -
usiadłam obok Yoony i Yui. – No… Śnił mi się wypadek rodziców, no i widziałam
kto był sprawca, potem ta sama osoba była w szpitalu, no i w domu u taty… To ta
jego opiekunka – Sayuri.
- M-mwoch?!
(C-co?!) – zdziwił się mój brat, tak samo jak reszta.
- Przecież
ona była jego opiekunką, mówiłaś, że ona go wcześniej nie znała. – powiedział
Aron.
- Mogła
kłamać, ale wiecie, że to mógł być po prostu zwykły sen, który nawet nie musi
być oparty na faktach. To mogło być kłamstwo… No i jeszcze tam było, że to ona
go zabiła…
- Matko, nie chciałabym by mi się coś takiego
przyśniło, współczuję… Ale to może być prawdopodobne… - rzekła Soohyun.
- Nawet
gdybym miała to komuś powiedzieć to by mi nie uwierzył, by mnie wyśmiał. Nie ma
sensu tego gadać.
- Megu…
Jest, to może być poszlaka dla policji i detektywów. Przecież dla nich wszystko
się liczy, a takie coś to mogą zbadać, i to co mówiła to pewnie było kłamstwo,
ponieważ gdy oni przyjechali do jego domu nie było nawet żadnych reklamówek,
które mogłyby wskazywać, że była poza domem. – mówił Minhyun.
- Ciekawe
czy coś z tym zrobią. Kto mi uwierzy?
- Zobaczymy,
może ci uwierzą, my ci wierzymy, więc mamy przewagę – rzekł lider NU’EST.
- Dobra,
więc później pójdziemy. – odparłam i poszłam się umyć.
Poszłam do
łazienki, wzięłam ciepły prysznic, przebrałam się w ciemne rurki, bluzkę na
ramiączkach z wilkiem i na to biało-czarną bluzę z kapturem. Wysuszyłam włosy i
związałam je w wysokiego kucyka. Zrobiłam jeszcze delikatny makijaż i mogłam
opuścić pomieszczenie.
- Bulgogi! –
krzyknęłam na widok jedzenia – Wreszcie! Mam już dosyć tego chińskiego
jedzenia…
Usiadłam
obok Ren’a i Yui. Szybko zjadłam, gdyż byłam bardzo głodna i niesamowicie
dobre. Przy śniadaniu w takiej atmosferze przynajmniej mogłam zapomnieć o tym z
nocy. Czułam się jak w jednej wielkiej rodzinie. Miałam siostry i braci, którzy
się o mnie troszczyli, otoczyli mnie miłością, czułością oraz takim ciepłem
rodzinnym.
Udałam się
do swojego pokoju, gdzie dalej z Samantą oglądałam dramę. Zakończeniem byłam
trochę zawiedziona, nie tego chciałam.
- Megu
zbieraj się! Idziemy na policję! – krzyknęli liderzy.
- Chwileczkę
– odkrzyknęłam.
Poprawiłam
makijaż i wyszłam z liderami, z bratem oraz z Aron’em. Na policji opowiedziałam
co mi się przyśniło oraz moje podejrzenia. Co mnie zdziwiło powiedzieli, ze to
sprawdzą i wyślą tą informację do Japonii. Gdy wracaliśmy zauważyliśmy jakąś
dziewczynę siedzącą na ziemi i trzymającą się za kostkę. Aron, jako ten
najbardziej troskliwy podszedł do niej jako pierwszy, a my za nim, dziwnie to wyglądało,
ale no…
- Gwenchana?
(W porządku?) – zapytał dziewczynę.
- Chyba
kostkę skręciłam… Bardzo boli. – spojrzała się na niego i wpatrywała się w jego
czarne jak węgiel oczy.
- Dasz radę
wstać, iść? – ledwie z siebie wydusił.
- Chyba nie,
a do hotelu daleko…
- Może
pójdziemy do nas? Pomogę ci… Mieszkamy niedaleko.
- Nie chcę
sprawiać kłopotów, jakoś uda mi się dotrzeć do hotelu…
- Nie
będziesz przeszkadzać. Tak by the way to Aron jestem – uśmiechnął się do niej
szeroko.
- Cha Minjae, ale mów mi Alice – nieśmiało odwzajemniła uśmieszek.
- To…
idziemy? – zapytałam trochę zniecierpliwiona.
- Aron, dasz
radę sam czy ci pomóc? – zapytał go mój brat.
- Dam radę,
wątpisz we mnie? – spytał i chwycił dziewczynę, założył jej rękę na swoich
barkach i pomógł jej wstać. Ciekawie to wyglądało, bo Alice była tylko o parę
centymetrów niższa od Kwak’a.
- Opowiesz
coś o sobie? W ciszy chyba nie będziemy iść. – rzekłam.
- Em… A co
chcecie o mnie wiedzieć? – widać było, że jest zakłopotana tym.
- Skąd
jesteś? Kiedy się urodziłaś? Dlaczego jesteś w Chinach, nie wyglądasz na
Chinkę. Co lubisz robić? – zasypała ją pytaniami Taeyeon.
- Mieszkałam
w Los Angeles, moja mama była Koreanką, a tata Amerykaninem. Urodziłam się
szesnastego grudnia 1996 roku. Lubię rysować, czasem coś śpiewam lub rapuję. A
co do tego… Uciekłam od rodziców.
- Jak to?
Dlaczego?
- Może innym
razem o tym powiem… A co z wami?
- Ja jestem
Hwang Megumi – zaczęłam – mam urodziny w marcu, jestem z tego samego rocznika
co ty. Jak wdać, jestem Japonką. Ten wysoki obok mnie to mój brat, Minhyun.
Jest rok starszy ode mnie. – mówiłam od razu za brata.
- Lee
Taeyeon. Hihi – zaśmiała się – Jestem najstarsza, robię za liderkę i opiekunkę
do dzieci w moim zespole. Nie wiem co jeszcze.
- Zespole? –
zdziwiła się.
- Ach tak! –
Krzyknęła Taela i weszliśmy do domu – Ja jestem liderką zespołu Noona Stars, a
ten oto młody człowiek – wskazała na JR’a – to lider boysband’u o nazwie
NU’EST. Znasz może?
- Niestety
nie…
- Ludzie!
Mamy gościa! – i nagle wszyscy zjawili się w salonie – więcej to was matka nie
miała?
- Niedługo
będzie o jednego więcej. – głos zabrał Daniel.
- Nie
przypominaj. – odpowiedziałam.
Wszyscy
zaczęli się przedstawiać i pomogli Minjae opatrzeć kostkę. Podobno nie była
zwichnięta tylko nadwerężona. Bardzo polubili dziewczynę, która się chyba
dziwnie czuła będąc otoczona taką dużą grupą ludzi.
Poszłam do kuchni, bo nie chciałam być w tym
tłumie. Tam zastałam tylko siedzącego przy stole i pijącego kawę Ren’a.
Podeszłam do lodówki, w której oczywiście nic nie było. Napełniłam czajnik wodą
i postawiłam go na gazie. Do kubka wsadziłam torebeczkę z herbatą i nasypałam
dwie łyżeczki cukru. Poczułam, że zostałam objęta w pasie od tyłu, brązowe już
kosmyki ujawniły tożsamość tej osoby. Był to dość czuły gest, do którego
ostatnio bardzo się przyzwyczaiłam. Tak, powróciło to dawne uczucie do niego.
Chłopak odwrócił mnie przodem do siebie, ręce oparł na blacie za mną i złączył
nasze usta w namiętnym pocałunku, który znowu odwzajemniłam. Czułam te tak
zwane motylki w brzuchu. Nie wiem skąd się one tam znalazły, ale pewne było to,
że nie chciały stamtąd wyjść.
- Ekhem,
sorry, że przeszkadzam, ale woda się gotuje od paru minut. – głos Beakho
przerwał tą nawet piękną chwilę.
- Spadaj do
Yoony. – warknęłam.
- Hehe,
wczoraj byliśmy na randce, a wy kiedy idziecie?
- My nie
jesteśmy razem.
- No tyle
razy się całowaliście, że myślałem, że jednak. Jak co to możemy iść na podwójną
randkę.
Przemilczałam
to i zrobiłam sobie to co chciałam. Zabrałam kubek z zawartością i udałam się
do swojego pokoju. Za mną poszedł Minki i zamknął drzwi. Usiadłam na łóżku, a
on także powtórzył tą czynność, jednak był trochę zbyt blisko, nasze uda się ze
sobą stykały. Nie wiem czemu zmęczona oparłam głowę o jego barku, a Minnie
swoją zimną rękę położył na moim ramieniu.
- Kiedy
wracamy do Korei? – zapytałam po długiej i niezręcznej ciszy.
- Chyba pod
koniec stycznia lub w lutym, dokładnie jeszcze nie wiem…
- Um… Jutro
ma do nas przeprowadzić się ten nowy członek, tak?
- Tak, nie
przejmuj się za bardzo nim.
- Wiem,
wiem. Będzie tutaj jeszcze bardziej tłoczno. Idę zobaczyć co z Alice… - wstałam
i poszłam do dziewczyny nadal siedzącej w salonie, teraz już było trochę mniej
ludu tam.
- I jak
kostka? – spytałam troskliwie.
- Już trochę
lepiej. Który pokój jest Aron’a?
- Pomogę ci
i cię zaprowadzę – pomogłam jej podejść do śnieżnobiałych drzwi i zapukałyśmy,
wiadomo, Kwak nie raczy odpowiedzieć. Na chama weszłam do jego pokoju, to już
przyzwyczajenie by m tak do ich pomieszczeń włazić.
- Aron,
odpowiedziałbyś coś ty leniu – doszłyśmy do łóżka i ją tam zostawiłam na pastwę
losu Youngmin’a. Hm… Dziwni to brzmi, ale wolałam im się nie wtrącać.
W pokoju
nadal siedział Choi. Zignorowała go i położyłam się na łóżku popijając
wcześniej zrobioną herbatkę. Jakoś tak ciężko mi się zrobiło, spojrzałam na
swoje nogi, a tam Ren… Eh… No wygodniejszej pozycji się nie dało. Poprawiłam
jakoś go, by leżał obok mnie, a nie na mnie. Tak patrząc na niego jak słodko
spał, mnie także zachciało się uciąć sobie drzemkę…
~~***~~
- Ten
wypadek – usłyszałam jakiś głos… chyba jakiegoś policjanta – On chyba nie był
spowodowany „przez przypadek”, to było bardziej z premedytacją. Ktoś zaplanował
dokładnie ich śmierć…
- Musimy to
jeszcze raz zbadać – drugi, inny głos… - Ten kąt uderzenia był zbyt dokładny,
jakby był wcześniej zaplanowany, obliczony. Do tego, oni stali na początku w
korku… Na początku tego wszystkiego był bardzo poważny wypadek parudziesięciu
samochodów, to było niczym w zasadzie… Jednak tamto też było takie zbyt
dokładne, jeszcze do tego jakaś ciężarówka z drewnem jechała pod prąd na rondzie,
czy to nie jest dziwne?
- Nawet
bardzo, kierowca był w 100% trzeźwy… Ktoś nimi manipulował…
- Mimo
wszystko współczuję temu rodzeństwu, najpierw matka, później ojciec, do tego to
ta sama osoba jest za to odpowiedzialna, aish… Wszystko jest poplątane.
- Musimy coś
z tym wszystkim zrobić, jutro ty idziesz jeszcze razy do szpitala się
wszystkich powypytywać, ja idę na miejsce wypadku.
- Dobrze,
szefie.
~~***~~
Kolejny
dziwny sen… Chociaż tym razem nie obudziłam się zalana potem, wzięłam kilka
głębokich oddechów i napiłam się napoju, który stał w kubku na mojej szafeczce.
Wyszłam z pokoju, a tam wszyscy przy stole i jedzą kolację, no foszek, nie
obudzili mnie. Zrobiłam sobie miejsce, wpychając się po między Daniel’a a JR’a.
Na kolacje były Tosty, mniam. Z ego co na szybko ogarnęłam sytuację, to Alice
jeszcze nie poszła do domu.
- Odezwałby się
ktoś coś… Jak w grobie cisza – odezwała się Yoona.
- Mhm… - „odpowiedział”
Beakho.
I nic… Przy
stole panował cisza, nikt się nie odzywał, ciągle zastanawiało mnie co się
stało. Zawsze to im buzia się nie zamyka. Coś mi tu nie grało, trzeba będzie
się ich później o wszystko wypytać. Oczywiście ja zostałam sama przy stole, bo
reszta to chyba na wyścigi trafiła, kto szybciej zje i zniknie w swoim pokoju.
Jak się po
paru godzinach dowiedziałam od Ayi to nowy członek NU’EST miał wypadek po
drodze do naszego dormu i jest w szpitalu. Niby nic poważnego mu się nie stało,
jednak to też było podejrzane… Czyżby ta sama osoba maczała w tym palce?
_____________
Taki prezent ode mnie dla was na moje urodzinki (20.03) ^^
Jutro niestety nie włączam komputera, dlatego rozdział pojawia się już dziś :D
Czekaliście? Jak się podoba?
To chyba jest najdłuższy rozdział jak do tej pory O.O