Kolejnego
dnia znów JR budził mnie, tym razem ciut łagodniej.
- Meguśka,
dziś ja ciebie nie niańczę, chyba, ze tak bardzo chce. – aish ten jego
cwaniacki uśmiech.
- A co się
dziś dzieje? – zmieniłam pozycje z leżącej na siedzącą.
- Idzemy do
wytwórni, wiesz… trening. Jak chcesz to możesz iść z nami. Będzie zabawnie.
- Tylko jest
mały problem…
- Tak,
niestety Ren też tam będzie.
- Dobra
wezmę swój telefon, a jak bateria padnie to wezmę twój lub Minhyun’a.
- Ejjjj… Cio
chcesz od mego biednego telefonu? – taką minę zrobił, że ze śmiechu spadłam z
łóżka.
- Nic, po
prostu nic… Mam nadzieję, ze masz jakieś gry czy neta.
- Tak mam.
- To dobrze.
Wstałam z
podłogi i poszłam do łazienki. Tam ubrałam się czarne rurki i do tego kremowy
sweterek. Nałożyłam jeszcze czerwonawą apaszkę. Do torebki spakowałam telefon,
portfel i jakieś dokumenty. Wyszłam z pokoju i pomaszerowałam do kuchni. Tam
siedziała już cała piątka. Niestety on też. Rzuciłam ciche „annyeong” na
przywitanie i usiadłam na wolne miejsce. A że moi mili chłopcy się tak
porozsiadali to jedyne wolne było pomiędzy moim bratem a Ren’em…
Aron tym
razem zrobił pierogi. Mniam, mimo iż nie przepadam za nimi te były bardzo
dobre.
- A właśnie!
– nagle powiedział Minki - Dzisiaj po naszym trening zaprosiłem koleżankę, a
ona sama nie przyjdzie…
- To ty masz
koleżanki?! – krzyknął Baekho.
- A co?
Wątpisz?
- Nie, nie…
Bleh,
musiałam go słuchać. Po skonsumowaniu dania wszyscy poszliśmy się zbierać.
Czyli ja poszłam szybko do mojego małego królestwa zrobić sobie makijaż. Na
szybko ale i tak mi ładnie wyszedł. Potem ubrałam czarne szpilki. W vanie na
szczęście siedziałam koło Kwak’a, czyli z przodu.
- O matko… -
powiedziałam patrząc się na dość sporą grupę fanek pod wytwórnią.
- Niedługo
tak na ciebie będą czekać. Od czegoś jest tylne wejście. Mało kto z fanów w
ogóle o nim wie. Bo trzeba prawie pół miasta przejechać.
- Chincha?
(naprawdę) Nic nie wiedziałam o drugim wejściu.
W sumie
dojazd do wytwórni zajął nam jakieś pół godziny. Bo Youngmin starał się jechać
dość szybko. W Sali treningowej, chłopaki zaczęli rozgrzewkę itp, a ja usiadłam
sobie pod ścianą i wyjęłam mój kochany fonik.
NU’EST
akurat dzisiaj nagrywali swój trening, więc ja nie przeszkadzałam. Byli bardzo energiczni, patrząc na to co robią
to naprawdę muszą kochać swoich fanów.
- Megu… Już
skończyliśmy nagrywać, chodź do nas. – powiedział Beakho.
- Nie
dzięki, tu jest mi dobrze.
Na szczęście
nie męczył mnie więcej. Szczerze… Podobał mi się układ do „Sleep Talking”, sama
się sobie dziwię, ze wtedy patrzyłam na Ren’a. Przypomniało mi się to wszystko…
Po
praktykach poszliśmy do dormu. Ja szybciutko poleciałam do swojego pokoju. No i
wiadomo, na wszystkie portale trzeba wejść. Postanowiłam wejść na skype, bo
dawno na niego nie wchodziłam. Zobaczyłam, ze tata dzwonił od tygodnia do mnie…
Gdy tylko zobaczył, ze jestem dostępna od razu zadzwonił.
- Konbanwa
oto-san (dzień dobry tato). – powiedziałam na wstępie. – Coś się stało?
- Megu…
P-powinnaś z Minhyun’em p-przy-przyjechać do Japonii.
- Czemu? Co
się stało? Dlaczego tak mówisz?
- Wiem, ze
nie jest to dobry moment i nie nadaję się to na taką rozmowę, ale… Ja i w-wasza
mama mieliśmy wypadek.
- CO?! Nic
wam nie jest?! – zaczęłam krzyczeć i znów zasypywać go pytaniami
- ja
prowadziłem i… Coś podobno od naszej choroby się stało…Nic nie widziałem. I
zjechałem z naszego pasu, a tam jechał jakiś tir, który w nasz pojazd wjechał.
Ja miałem na szczęście drobne obrażenia, tydzień temu wybudziłem się ze
śpiączki, dlatego do ciebie dzwoniłem…
- A mama? Co
z mamą?!
- Niestety…
Zmarła na miejscu… Przepraszam.
Z oczu
zaczęły mi płynąć łzy, nie mogłam przestać płakać, proszę, żeby to był tylko
zły sen, ze zaraz się obudzę i wszystko będzie dobrze. Że pojadę do mojego
poprzedniego domu, że tam będą rodzice, że będziemy mogli razem porozmawiać.
Dlaczego oni zachorowali, na tą dziwną chorobę? Dlaczego oni nie ja. To ja już
bym wolała zginąć, żeby oni byli zdrowi, by Minhyun miał na kimś oparcie…
Wyszłam taka
nieogarnięta, rozmazany makijaż, pogniecione ubrania, włosy potargane . Poszłam
do pokoju brata. Jednak go tam nie było. Tylko Ren… z BBG, to mnie zdziwiło,
jednak tego dnia już nic nie mogło mnie chyba bardziej zaskoczyć i przygnębić,
jednak one mają do tego zdolności.
- Co – co ty
tutaj robisz?! Renio, ją też zaprosiłeś? – zaczęła się pytać go Sharon.
- Ona tu
mieszka.
- Co?! Ale
jak to? – zdziwiła się Ziyi.
- To siostra
Minhyun’a…
- Gdzie on
jest? – powiedziałam zachrypniętym głosem.
- Nie wiem,
chyba w kuchni lub salonie, nie pilnuję go.
Szybko
zamknęłam drzwi i poleciałam do salonu. Chłopaki od razu gdy mnie zobaczyli w
takim stanie, przerwali swoją
dotychczasową rozmowę i oglądanie telewizji. Zaczęli się mnie wypytywać
o wszystko.
- Min- Minhyun
….
- Co się
stało?
- Ta- tata
do mnie dzwonił… Musimy jechać do Japonii…
- Czemu? Co
się stało?! Dlaczego płaczesz?!
- Rodzice
mieli wypadek… M-ma-mama zm-zmarła na m-miejscu. – zaczęłam płakać jeszcze
bardziej, z tego co zobaczyłam Minnie też zaczął… Przytulił mnie mocno.
Potrzebowałam go teraz.
- Cśśś, nie
płacz. Spokojnie jestem tutaj. – szeptał łamiącym się głosem do mnie.
Reszta to wszystko
słyszała, było im bardzo przykro, przyłączyli się do nas i nas uścisnęli. Czułam
się jakby to oni byli moją rodziną. Czułam się taka… Potrzebna?
Hwang
odprowadził mnie do pokoju, jednak j nie chciałam zostawać sama, więc razem
usiedliśmy na moim łóżku i wtuliłam się w niego. On tylko głaskał moje głosy i
starał się mnie uspokoić. No tak… Udałoby mu się gdyby nie one.
- Co wy tu
wyprawiacie? Naprawdę jesteście rodzeństwem?! To jakieś kazirodztwo ! – wykrzyczała
Yooko.
- Zamknij
się! – usłyszałam głos lidera i od razu podniosłam głowę. – Nawet nie wiesz co
się stało, a posądzasz ich o takie coś! Nie wiesz co oni teraz przeżywają, więc
siedź cicho, po prostu się zamknij!
- O-oppa,
dlaczego taki jesteś?- zapytała lekko wystraszona.
- Nie powinno
cię obchodzić jaki ja jestem a jaka ty jesteś. Oceniasz książkę po okładce…
Uciszyła się
i poszła za pewne do reszty tej pustej bandy. JR podszedł do nas i kolejny
próbował mnie jakoś uszczęśliwić, no ale ledwie się udało. Uzgodniliśmy, że za
jakiś tydzień biorą urlop i wszyscy pojedziemy na pogrzeb. Trzeba jeszcze
jakieś formalności wypełnić, bo tata podobno ledwie daje sobie ze sobą radę,
więc nie może być dłużej moim opiekunem. Wiem, że nie jest moim prawdziwym
ojcem, jednak tyle co zrobił dla mnie wystarcza, żebym go mogła tak nazywać.
Można powiedzieć, że jestem przybraną siostrą Minhyun’a, jestem tylko jego
kuzynką. Moja prawdziwa mama była zbyt młoda by się mną opiekować, więc tuż
przed porodem uzgodniła wszystko z panią Hwang. Jednak w dzień mych narodzin
były pewne komplikacje i ona niestety zmarła. Nawet nie miałam okazji by ją
poznać, jedynie widziałam ja na zdjęciach.
Matka
Minhyun’a zajęła się mną bardzo dobrze, mimo iż miała sama miała syna, który
był nie wiele starszy ode mnie. Wychowywaliśmy się razem. Może czasem miałam odczucie,
że jestem niechciana, że wtrąciłam się w ich życie, że nie powinno mnie tam
być. Jednak oni mi to wybijali z głowy, obdarowali mnie miłością. Pan Hwang
ciężko pracował mimo swojej choroby, chciał, żebyśmy z bratem byli szczęśliwi, żebyśmy
mieli dobre wykształcenie. Żeby był z nas dumny. Wiem, ze jest. Wszyscy bardzo
przeżywaliśmy moment gdy Minnie dostał się do wytwórni i został trainee. Od
zawsze lubił tańczyć, często nawet razem tańczyliśmy, nasza mama lubiła się na
nas wtedy patrzyć. Podziwiała wtedy swoje dwa skarby.
O tym, ze
jestem „adoptowana” powiedziała mi po moich piętnastych urodzinach. Nie
chciałam wtedy z nikim gadać, chciałam po prostu być sama i sobie to wszystko
przemyśleć. Wiem, że powiedziała to dla mojego dobra. Po pewnym czasie to
zrozumiałam. Potem czas jakoś szybko poleciał i Hyunnie miał już debiut. My
niestety nie mogliśmy przyjść na jego pierwszy koncert czy fan meeting, za to
bacznie obserwowaliśmy jego postępy w telewizji. A to, ze często się do niego
nie przyznaję to z miłości do niego, tak jakby on był moim prawdziwym bratem.
Lubimy się tak ze sobą droczyć.
Cały ten
tydzień chodziłam ubrana na czarno, cały czas myślałam, że to koszmar. Znowu
przygotowania do debiutu trzeba było przesunąć, znów przeze mnie… BBG przez ten
czas nie przeszkadzały mi, nawet się nic nie czepiały. Jedynie co musiałam
znosić to Ren. Jednak jakoś zaczęliśmy ze sobą gadać, a to dzięki Aron’owi.
Gdy
dolecieliśmy do Japonii, szybko zadzwoniłam do taty, żeby wypytać się go gdzie
jest. Mimo iż Tokio jest duże, to i tak znam je jak własną kieszeń. Zaprowadziłam
ich do malutkiego domku. Tam zostawiliśmy swoje walizki i poszliśmy razem na
pogrzeb. Ja ze wszystkich najbardziej płakałam, nie mogłam nawet wydusić z
siebie słowa, a bardzo na usta cisnęło mi się zdanie „Proszę, nie opuszczaj
mnie!”. Gdyby nie JR i mój brat straciłabym przytomność, jednak oni trzymali
mnie bym nie upadła.
Na stypie
byłam jak jakiś zombie. Nic się nie odzywałam,
tylko lekko bujałam się to w prawo, to w lewo. Tato dał mi pierścionek po
mamie. Był to ich zaręczynowy pierścionek. Srebrny, z czerwonym diamencikiem.
Od dziecka mi się podobał. Był prześliczny.
W Japonii
zostaliśmy przez jakiś tydzień, później wróciliśmy do Korei. Może uda mi się jakoś
pozbierać po stracie tej najważniejszej osoby. Dlaczego ona? Chciałabym jakoś
cofnąć czas, żebym to ja z nimi pojechała i pomogła wyjść z tego wypadku. Czy
dam radę ze swoim sumieniem? Wiem, ze mama by tego nie chciała, nie chciałaby
żebym się zadręczała takimi rzeczami. Będzie czuwać nade mną. Patrzeć gdzieś z
góry.
______
To chyba będzie najdłuższy rozdział XD
Mam nadzieję, ze wam sie spodoba ^.^
Chyba nie ma żadnych błędów, a jeśli są to MIANHE
A i... Szczęśliwego nowego roku ♥
Super
OdpowiedzUsuńJeju jak ja się cieszę z tego powodu że jest dłuższy
A tak wgl informuje że na moim blogu pojawił się zamówiony przez ciebie scenariusz : )
Tyle męczenia się opłaciło gdyż wena przyszła ^^ Super ^^ Czekam na dalej , a i ten no wbijaj do mnie xd
OdpowiedzUsuńSuper! Aż płakac mi się chciało. Czekam na ciąg dalszy i zapraszam do siebie
OdpowiedzUsuńbuuu... ;; smuta przez ciebie mam ;; Megu, Minhyun, hwaiting... ;;
OdpowiedzUsuń