- Yeoboseyo?
(halo) – odebrałam telefon.
- Oh,
annyeong haseyo (dzień dobry) Megumi –san? – odezwał się głos po drugiej
stronie.
- Tak, kto
mówi?
- Jestem
Sayuri, jestem opiekunką pani ojca. Niestety pani tata nie wytrzymał
samotności, mimo iż ja byłam przy nim praktycznie cały czas, mu nadal brakowało
pani Hwang… Przykro mi…
- Mwoch?!
(co?!) Co się stało? – powiedziałam zaniepokojona.
- Ja wyszłam
po zakupy, a on… Zabił się, popełnił samobójstwo. Użył do tego starego szala
pani Hwang…
-
D-dlaczego?...
- Wiem, ze
tobie Megumi i twojemu bratu też jest ciężko, ale przepraszam nie zdążyłam.
Obiecał mi, że wytrzyma, często musiałam go powstrzymywać, jednak tym razem nie
udało się przepraszam – usłyszałam, że Sayuri również zaczęła szlochać.
A zaczynało
się już wszystko układać. Od śmierci mamy minął ponad miesiąc. Zaraz miał
zaczynać się grudzień. Chłopcy mieli wyjeżdżać do Chin, żeby tam się promować,
Noona Stras przygotowują się do debiutu. Wszyscy mi pomagali pozbierać się po
tym wydarzeniu, a tutaj znów…
Wzięłam parę
głębokich wdechów, uspokoiłam się. Ostatnio Aron mnie nauczył jak się opanować
i uspokoić. Oni są tacy kochani, pomogli mi wielce. Udałam się do pokoju brata.
Ostatnio rozmawiam normalnie z Ren’em. Jednak jakoś stare uczucie do niego
wraca.
- Minhyun!
Sayuri do mnie dzwoniła! – zaczęłam krzyczeć gdy go zobaczyłam.
- Co się
stało?
- Poszła na
zakupy, a gdy wróciła zastała martwego tatę. Nie wytrzymał, bo ciągle tęsknił
za mamą.
~~***~~
- Halo? –
zadzwonił ktoś do mnie, jednak to Minnie odebrał. Uchyliłam powoli powieki. W
telefonie miałam dość głośno ustawiony dźwięk, więc słyszałam bardzo dobrze co
osoba po drugiej stronie mówiła.
- Pan Hwang?
Hwang Minhyun?
- Tak, coś
się stało?
-
Przeprowadziliśmy autopsje na zwłokach pańskiego ojca… To nie było samobójstwo.
– nagle zerwałam się z łóżka i krzyknęłam „Coooo?!”. Brat wtedy włączył dla
mnie głośnik, bym jeszcze wyraźniej słyszała.
- C-co mu
się stało? – zapytaliśmy równocześnie po krótkiej chwili ciszy.
- Miał dość
wyraźną ranę od noża w okolicy szyi. Sprawca po tym obwiązał go szalem by
wyglądało to jak samobójstwo. Staramy się znaleźć osobę odpowiedzialną za to
zdarzenie. Niech państwo mają się na baczności, bo nigdy nie wiadomo, czy ten ktoś
nie będzie chciał wam zrobić czegoś podobnego… No właśnie. Za śmierć waszej
matki odpowiada ta sama osoba.
Jeszcze
chwile powymieniali zdania między sobą, a ja nadal nie dowierzałam. Kto mógł
ich zabić? I to z premedytacją… Po skończonej rozmowie wtuliłam się w tors
brata.
- Dlaczego? –
wyszeptałam ciągle łamiącym się głosem.
Odpowiedzi
nie uzyskałam. Słyszałam tylko bicie serca mojego kuzyna, które w pewnym sensie
mnie uspokajało. Wsłuchałam się w nie i przy tym usnęłam.
*Z perspektywy Minhyn’a*
Bosz… Teraz
musimy porządnie mieć się na baczności, jeżeli to ta sama osoba zrobiła im… Nie
pozwolę mu zbliżyć się do Megu, jest dla mnie zbyt ważna, jedyna która mi
została. Nie mogę jej stracić, na pewno nie teraz.
Odłożyłem ją
ostrożnie, jakby była z porcelany. Przykryłem ją kołdrą, którą zdążyła już
zrzucić na podłogę. Wyszedłem z pokoju, starałem się cicho zamknąć drzwi, by
jej nie obudzić. Poszedłem do każdego z pokoi, aby przyszli do salonu. Gdy
wszyscy się tam znaleźli opowiedziałem o tym co się stało i czego się
dowiedzieliśmy.
- Powinniśmy
powiedzieć to managerowi, niech załatwi wam, a w zasadzie to nam, bo nie wiadomo, czy ten ktoś nie będzie chciał po prostu zabić dla was ważnych osób. – wypowiedział się Jonghyun.
- Jeszcze to
powinno chyba dotrzeć do CEO. Wiesz, on nam powinien także załatwić ochronę. Pan
Han jest spoko, powinien nas wspomóc – gadał Minki.
- Dziękuję
wam za waszą pomoc, bez was nawet nie wiem co bym zrobił. – powiedziałem.
- Za pewne –
zaczął Beakho – rzuciłbyś się pod pociąg, lub przedawkował jakieś tabletki albo…
- Aron przerwał to jego wymienianie.
- Dobra, dobra.
Beakho, nie wymyślaj takich rzeczy, ciesz się, że on żyje, a nie.
- Cieszę się,
ale pomaga w wymyśleniu tego co by zrobił bez nas – uśmiechnął się.
- Tsa…
właśnie widać jak się cieszysz. Bo pójdę pociąć się mydłem! Nikt mnie nie
rozumie… Na kim ja mam polegać – żaliłem się.
- Ale mydłem
w płynie! Oj, no dobra ja staram się ciebie zrozumieć, ale nie ogarniam ciebie…
Lepiej? – rzekł Ren.
- Chciałbyś,
nie pomagasz. Idę stąd, już was nie kocham.
- Jak to
brzmi. Minnie, Renatkę naszą rzucasz czy co? Z mojej perspektywy tak to
wygląda. Tylko Ren powinien jeszcze płakać i krzyczeć coś w stylu: „Nie, oppa,
nie odchodź. Wiem, że jeszcze jest dla nas promyczek nadziei!”.
- Bez
komentarza. – odezwałem się, po dość długiej ciszy.
- No co?
- Nic. Idź
się do teatru jakiegoś najlepiej zapisz.
- Już lecę.
- Nie
zapomnij o swojej miotle, i czarnej szacie. – powiedział Aron.
Wszyscy
zaczęliśmy się śmiać, gdy wyobraziliśmy sobie takiego JR’a. Jeszcze ten wielki
nos i wyglądał… dość ciekawie, a zarazem dziwnie. Maknae dostał czkawki przez nadmierny śmiech.
Najstarszy aż się popłakał ze śmiechu.
Gdy się
odwróciłem ujrzałem, że Megumi już nie śpi. Schować dobrze się schowała, ale
zapomniała o swoich włosach, które od razu zauważyłem.
- Megu,
chodź do nas. – podszedłem pod schody, dziewczyna wyglądała na kompletnie
zdezorientowaną, jak małe dziecko przyłapane na podsłuchiwaniu. Zaprowadziłem
japonkę do salonu, gdzie od razu zostało otoczona całym zespołem. Zaczęliśmy
grać w butelkę, bo nie mieliśmy pomysłów co zrobić.
- Megu!,
Ziemia do Megumi! Bateria się rozładowała czy co? Zasięgu nie masz? Kobieto
odezwij się – machał jej ciągle przed oczami Youngmin.
Wyglądała
teraz jak bezduszna lalka, która wpatrywała się w jakiś jeden nieokreślony
punkt na ścianie. Nic się nie odzywała, jakby nic do niej nie docierało, jakby
nic nie słyszała. Czy to przez śmierć moich rodziców ona się tak przejęła?
- Bez Megu
nie gramy, a z taką Megumi się nie da grać. – odezwał się Ren.
- Mianhe.
(przepraszam) – wyszeptałem. – Ren, jeśli nie masz nic przeciwko to Megumi dziś
śpi w naszym pokoju. Nie mogę jej zostawić.
- Tylko, że
my mamy dwa łóżka…
- Spokojnie,
będzie spać ze mną. W naszym starym domu nie mieliśmy oddzielnych pokoi, więc
mieszkaliśmy w jednym, w którym było dość duże łóżko i razem spaliśmy.
- No, ale
wtedy byliście dziećmi…
- Wiem, ze
dużo się zmieniło. Ona stała się kobietą, a ja mężczyzną – na słowo „mężczyzną”
lider zaczął się śmiać.
- No co? A
nie jestem?
- Wmawiaj
sobie, wmawiaj.
- No dobra,
już jest późno. Idę się umyć, a wy zostańcie z moją siostrą.
- Okay,
skoro jest teraz jak lalka wykorzystajmy to! – krzyknął Dongho.
- Ani mi się
waż!
Postanowiłem
wziąć gorącą kąpiel. Jutro rano nasz manager ma do nas przyjechać, żebyśmy podpisali jakieś papiery, gdyż mamy lecieć do Chin, mamy się tam promować. Oczywiście
Meguśki samej nie zostawię, chociaż… Niby dziewczyny z jej zespołu mogłyby się
nią zająć, jednak ja nie był bym wtedy spokojny, coś by mnie dręczyło.
Po
skończonej kąpieli wylazłem, obwinąłem się ręcznikiem wokół bioder i wyszedłem
do reszty.
- Chłopaki,
mam pomysł.
- Na tronie
na niego wpadłeś? – znowu Beakho musiał coś powiedzieć.
- Nie… Nie
ważne… Słuchajcie, jutro mamy podpisywać jakieś papiery, dotyczące naszej
promocji w Chinach, co nie? – wszyscy pokiwali przytakująco głowami. - No to, wiecie Megu samej nie zostawię, a
wiadomo, koncerty, spotkanie i jakieś inne rzeczy będziemy mieli, a nie będzie stać, jak jakiś słup na scenie za nami, bym miał ja na
oku. Pomyślałem, może zabierzemy resztę Noona Stars, co wy na to?
- Hm… Ja tam
nie mam nic przeciwko, ale zobaczymy co powie na to manager i CEO. – rzekł lider. – No, ale to już jutro, teraz
idziemy spać. Dobranoc.
Wziąłem
Hwang na ręce, była bardzo lekka, co mnie zdziwiło. Ułożyłem ją na moim łóżku
przy ścianie, by nie spadła. Sam postanowiłem się przebrać w coś do spania. No
tak, zapomniałem, że Ren dzieli ze mną pokój i wszedł w połowie mego ubierania.
- Moje oczy,
aaaaaa! O matko, będę miał koszmary! – krzyczał, jak to moja siostra go
nazywała „hrabia”.
- Bosz Ren,
chyba ty też jesteś facetem. – zrobił wtedy zdziwioną minę. Kurczę, on chyba o
tym nie wiedział, wygadałem jakąś tajemnicę, czy coś? – Księżniczką nie jesteś,
a to zapomnisz.
- Nigdy tego
nie zapomnę!
- Jak nie
chcesz to nie. Myślałem, że będziesz chciał zapomnieć, no ale skoro się
upierasz, że nie to nie.
Poszedłem
spokojnie do swojego łóżka, tam przykryłem siebie i Megumi cieplutką kołderką.
Przez dłuższy czas nie mogłem zasnąć, ale gdy przytuliłem do siebie swój
największy skarb od razu usnąłem.
_____________________
Ło matko, jak mnie wena naszła >,<
Znów trochę dłuższy, akcja się zaczyna *^*.
Matko, sama chcę już przeczytać następny rozdział xD
Mam nadzieję, ze rozdzialik się podoba XD
Mam nadzieję, ze rozdzialik się podoba XD
Kuffa... czemu teraz kończysz mi rozdział? Ja się wdrążam a tutaj koniec ;-; Ja chce WIĘCEJ XD Ja tez pracuję nad moim o Nu'Est soł dam znać jeżeli chcesz czytać XD
OdpowiedzUsuńCzemu tak szybko?! Zostawiasz czytających w punkcie niepewności. :D Czekam na ciąg dalszy twojej weny. Zapraszam do siebie na moje opowiadanie o NU'EST http://livelearnednevergiveup.blog.pl/
OdpowiedzUsuńKIERWA W TYM MOMENCIE KOŃCZYĆ ROZDZIAŁ. SERIO NO?!
OdpowiedzUsuńBO WALNĘ FOSZKA BAMBOSZKA I SIĘ SKOŃCZY : /////
Za krótkie... ale Podoba mi się! :-).
OdpowiedzUsuń( przepraszam nie umiem pisać komentarzy :-( )
;;
OdpowiedzUsuńNo wiesz?!
Że co?! ;;
... idę się pociąć mydłem ;;